Obaj piłkarze mieli spory udział przy bramkach. To właśnie niecelne podanie od Kamińskiego do Gergo Lovrencsicsa spowodowało, że Kosznik przechwycił piłkę, a dziesięć sekund później Prejuce Nakoulma zdobył gola dla zabrzan. Z kolei w 75. minucie, gdy Lech objął prowadzenie 2-1 po uderzeniu z bliska Kamińskiego, za pilnowanie stopera gospodarzy odpowiedzialny był Kosznik. Na dodatek obrońca Górnika biegła także między Barrym Douglasem i Lovrencsicsem przy wyrównującym golu dla "Kolejorza" - tu jednak Kosznik może znaleźć usprawiedliwienie, brakowało bowiem wsparcia. Pod koniec pierwszej połowy lewy obrońca zabrzan popisał się jeszcze świetnym rajdem, po którym dwukrotnie stawał przed Gostomskim. - Po pierwszej połowie myśleliśmy, że wyjedziemy z Poznania z trzema punktami, a zostawimy bagaż trzech goli. Wiedzieliśmy, że nie możemy pozwolić by Lech dostał wiatr w żagle. Niestety, ale tak się stało. Nawet jednak jak prowadzili 2-1, to mieliśmy okazje na wyrównanie. Tak się nie stało i teraz musimy wyciągnąć wnioski - powiedział Kosznik. O swoim przechwycie, który zaczął bramkową akcję zabrzan, mówił tak: - Mieliśmy analizę przed tym spotkaniem, wiedzieliśmy, że Lech gra takie piłki, na dobieg. Łatwo je przeciąć i skontrować. W pierwszej połowie to nam się udawało, w drugiej już nie. Kosznik zapewnia, że nie rozmawiał z trenerem Adamem Nawałką o swoim powołaniu do reprezentacji Polski. Nowy selekcjoner szuka lewonożnego obrońcy, bo na tej pozycji w kadrze jest największa posucha. Warianty z Jakubem Wawrzyniakiem, Sebastianem Boenischem czy ostatnio z prawonożnym Grzegorzem Wojtkowiakiem niczego nie dały. Stąd pomysł Nawałki z Kosznikiem, którego przecież sam wypromował w Zabrzu. - Dziennikarze piszą o tym fakcie, a ja się skupiam tylko na meczach w lidze. Powiem tak: trener będzie dobierał sobie ludzi w kadrze i to trener najlepiej wie kto gra najlepiej na danej pozycji - mówi Kosznik. Co ciekawe, dokładnie rok temu Kosznik, podobnie zresztą jak i Bartłomiej Pawłowski (dziś w Maladze) reprezentowali poznańską Wartę. Lech ich nie dostrzegł. - Nie czuję żalu. Szkoda też Bartka Bareszyńskiego, który był ze mną w Warcie, a teraz walczy o tytuł mistrza Polski. Mieliśmy ciekawy zespół i fajnie patrzeć, że tylu piłkarzy gra w ekstraklasie, a nawet zagranicą - mówi Kosznik. Marcin Kamiński zdążył już zadebiutować w reprezentacji Polski, był nawet w kadrze na finałowy turniej EURO 2012. - Podchodzę do tego na zimno i nie skupiam się nad tym, co w mediach mówi nowy selekcjoner. Dla mnie liczy się to, by dobrze grać w klubie, a jeśli tak się stanie, to powołanie kiedyś przyjdzie. Myśli o kadrze nie spędzają mi snu z powiek - deklaruje Kamiński. W meczu z Górnikiem to on strzelił gola na 2-1 - po rzucie rożnym Douglasa i strąceniu piłki głową przez Teodorczyka. - Szczęście było tym razem z nami, a zabrakło go choćby w Białymstoku. Wówczas my mieliśmy przewagę, a przegraliśmy. Najważniejsze, że wierzyliśmy do końca - mówi "Kamyk". Gol pozwolił mu się zrehabilitować za straconego gola. - Takie podanie nie powinno mi się zdarzyć, nie miałem prawa zagrać takiej piłki. Chciałem później strzelić gola by odkupić winy - dodaje. Stoper Lecha nie chciał komentować okrzyków z trybun - kibice sugerowali dymisję trenera Mariusza Rumaka, a od piłkarzy oczekiwali zaangażowania. - Na trybunach było jak było i nie chcę się do tego odnosić - podsumował Kamiński. Autor: Andrzej Grupa