Zapraszamy na relację na żywo z meczu Śląsk Wrocław - Lech Poznań! Relację można również śledzić na urządzeniach mobilnych Urodzony w Rosario 25-latek ma o tyle łatwiej w nauce polskiego, że ostatnich pięć lat spędził na Słowacji. Nauczył się słowackiego, a porozumiewa się też po hiszpańsku, angielsku i niemiecku. Teraz zaś uczy się polskiego. - Tak dobry w tym jak trener jeszcze nie jestem - śmieje się. Bjelica pierwszą konferencję po polsku, po meczu z Wisłą w Krakowie, zaliczył właśnie po trzech miesiącach swojego pobytu w Poznaniu. Ludziom pochodzącym z Bałkanów jest jednak łatwiej nauczyć się naszego języka. Tym zaś, którzy pochodzą z krajów hiszpańsko- czy portugalskojęzycznych - zdecydowanie trudniej. W Lechu były już przypadki Luisa Henriqueza czy - przede wszystkim - Manuela Arboledy, którzy po kilku latach mieli problem z mówieniem po polsku. Nie tyle płynnie, co nawet zrozumiale. Podobnie jest np. z Duńczykami, których w Lechu jest aż trzech. - Im nie jest łatwo, ale będą mówili - przekonuje Bjelica. Językiem "urzędowym" w szatni Lecha jest więc przeważnie angielski. - To jest trochę nasz problem, że mamy dużo nowych zawodników, a oni się za dobrze nie poznają. Muszą mieć więcej wspólnych spotkań, by drużyna była mocniejsza. W tym aspekcie liczy się nie tylko boisko i treningi, ale spotkania w szatni i poza nią. Mamy siedmiu nowych obcokrajowców i trzech Polaków, potrzebujemy w tym zakresie czasu. Na pewno ważne jest to, że po polsku mówić już troszkę Szitum, Dilavera i de Marco - twierdzi trener Lecha. - Trochę już rozumiem, jak chłopaki mówią w szatni - przyznaje de Marco, który ma obecnie zadanie zastąpić kontuzjowanego Wołodymyra Kostewycza. Ukrainiec przyjechał do Polski dziewięć miesięcy temu i dobrze porozumiewa się po polsku. Przez sześć kolejnych tygodni będzie jednak leczył kontuzję. Tu szansę na pokazania swoich możliwości ma właśnie Vernon de Marco. - Musiałem czekać na swoją szansę w Lechu, bo leczyłem dość poważną kontuzję. Teraz adaptuję się w drużynie i mam nadzieję, że będę jej pomagał w jak najlepszy sposób - mówi gracz wypożyczony do Lecha ze Slovana Bratysława. Jego podstawową pozycją jest środek obrony, ale może też występować na bokach. Zadebiutował w Szczecinie, a w ostatniej kolejce spowodował karnego, którego nie wykorzystał jednak Jacek Kiełb. Lewemu obrońcy Lecha skórę uratował bramkarz Matusz Putnocky, który obronił strzał gracza Korony. - Poszliśmy wczoraj na kawę z Matuszem, ale tym razem on płacił, bo poprzednio mnie to spotkało. Zastrzegł jednak, że następnym razem moja kolej - śmieje się Argentyńczyk, który polską ligę ceni wyżej od słowackiej. - Pod każdym względem wszystko jest lepsze: poziom wyższy, organizacja ligi, zainteresowanie kibiców. Na hitowe mecze na Słowacji przychodziło po 8 tys. widzów, tu na każdym spotkaniu w Poznaniu mamy po 20 tys. Ten doping bardzo pomaga - dodaje Vernon de Marco. W piątek Lech zagra we Wrocławiu ze Śląskiem - początek spotkania o godz. 20.30. Andrzej Grupa Wyniki, terminarz i tabela Ekstraklasy