Radosław Nawrot: Co właściwie stało się z Lechem Poznań wiosną i co dzieje się z nim teraz? Różnica między zespołem sprzed pół roku a obecnym jest bowiem kolosalna. Jesper Karlström: Trudno wskazać jedną przyczynę, bo piłka nożna i każdy zespół piłkarski to skomplikowane twory. Bardzo wiele czynników na niego wpływa, może stać się źródłem późniejszych wyników. Latem mieliśmy dobry start, do tego ciężko pracowaliśmy, a przecież Lech jest zespołem dobrej jakości. To razem sprawiło, że gramy teraz lepiej niż wiosną. Trener zastosowałem nowe rozwiązania taktyczne, położył też nacisk, by nowy sezon był zupełnie nową kartą dla nas. Pamiętajmy jednak, że my niczego nie wygraliśmy. To dopiero sześć meczów długiego sezonu. To jasne, ale jednak jesteście liderem. To nowe uczucie dla piłkarzy Lecha. - To jest bardzo miła sytuacja, ale piłka nożna jest procesem. Jeżeli zachodzą w niej zmiany, to wymagają czasu, a zatem chociaż pozostaję optymistą co do Lecha, to jednak jest za wcześnie, aby obwieszczać, że odnieśliśmy sukces. Jeszcze nie. Trener Skorża mówił o tym, że bardzo ważna jest zmiana kondycji psychicznej zespołu. - Mamy do czynienia z klasycznym nowym startem i ze wszystkim, co się z tym wiąże. Zaczęliśmy wszystko od nowa. Jest wielu nowych graczy, są gracze, którzy wrócili z wypożyczenia. Każdy chce się pokazać trenerowi, zacząć zapisywać nowy rozdział. Taka sytuacja jest bardzo korzystna dla zespołu. Wszyscy wiemy, że ostatni sezon nie był dobry i każdy z nas chce pokazać, że jest lepszy niż to, co pokazaliśmy do tej pory. Mówiąc o tych nowych graczach zapewne masz na myśli Joao Amarala. On jest nową postacią w porównaniu do zeszłego sezonu, ale gdy popatrzymy na obecnego Lecha, można odnieść wrażenie, że to jednak stary skład osiąga owe dobre wyniki. Wciąż jeszcze bez istotnego udziału nowych transferów. Wygląda na to, że ten stary skład nie był taki zły jak jego wyniki. - Odpowiem na to przewrotnie, że poprzedni sezon już to pokazał. Może to brzmi dziwnie, biorąc pod uwagę nieudaną wiosnę, ale sezon składa się z wielu elementów, a Lech przecież grał z powodzeniem w europejskich pucharach w fazie grupowej Ligi Europy. Rzecz jasna, jedenaste miejsce jest niewystarczające i stawia nas w złym świetle, ale puchary pokazały, że w tym zespole tkwi wielki potencjał. Nie udało się go wydobyć w lidze, ale zakładam, że uda się teraz. Po prostu, jedenastce miejsce w polskiej lidze to nie jest prawda o tym zespole. Co myślałeś o Lechu jesienią zeszłego roku, kiedy grałeś jeszcze w Szwecji? - Dużo o nim słyszałem, bo miałem w szeregach Lecha przyjaciół. Kogo? - Nicklasa Bärkrotha na przykład. Jesteśmy dobrymi przyjaciółmi. W Djurgaarden grałem również z Kebbą Ceesayem, byłym graczem Lecha i on również mi o nim sporo opowiadał. I co takiego mówił? - Że Lech to duży klub, ze sporymi aspiracjami i możliwościami. Że jest profesjonalny i poukładany. Nie oglądałem meczów Lecha, ale nie szedłem tu w ciemno. Zasięgnąłem języka i o Lechu, i o polskiej piłce klubowej. Wszystko co słyszałem, to były opinie pochlebne, wskazujące na to, że tu powstaje coś interesującego. Przyjechałem i ... nie rozczarowałem się. Jest nawet lepiej niż oczekiwałem, czuję że podjąłem dobrą decyzję i jestem zadowolony. Teraz moje plany piłkarskie wiążę z Polską. Ciekawe jest to, że tak wielu piłkarzy ze Szwecji przyjeżdża do polskiej ligi. To znaczy, że polska liga jest aż tak lepsza od szwedzkiej, że prowokuje ludzi do zmiany kraju i sposobu życia? - Tak mi się wydaje. Wiem, że rankingi UEFA wskazują na coś innego, ale w mojej opinii, polska liga jest lepsza od szwedzkiej. To nie jest jakaś wielka różnica, w Szwecji też są dobre zespoły i świetni gracze, ale polska liga oparta na fizycznej walce wydaje mi się pod wieloma względami lepsza. Wybacz, że oto pytam: a pieniądze? - To już zależy od poszczególnych zespołów i graczy oraz ich umów. Tu generalnie nie można powiedzieć, że zawsze są lepsze. To ciekawe, bo Szwecja jest krajem bogatszym niż Polska. Dla wielu ludzi ma też bardziej rozwinięte społeczeństwo. - Możliwe, ale w piłce nożnej to działa nieco inaczej. Przyjazd tutaj dla Szweda to jest pewne wyzwanie, ale i świetne doświadczenie. Weźmy chociażby samą infrastrukturę czy boiska. W Szwecji mamy sporo małych stadionów oraz liczne boiska ze sztuczną nawierzchnią. Mój zespół Djurgaarden na takim właśnie grał. Myślę, że z 30 meczów ligowych tak z 20-22 musiałem grać na sztucznej trawie. Czyli na takiej, której Lech od lat nie lubi. - I ma rację. Też uważam, że prawdziwy futbol to futbol na naturalnej trawie. To sport stworzony dla niej. Bardzo lubię grać na takiej trawie jak w Polsce, to jest zupełnie inna gra, zupełnie inaczej wszystko wychodzi na takim boisku. Wygrana z Hammarby w zeszłym roku była pierwszym sukcesem Lecha nad szwedzkim klubem. Zastanawiam się, co powoduje, że tak źle gra się ze Szwedami wszystkim polskim klubom. - Tego właśnie nie rozumiem, bo według mnie, szwedzkie kluby nigdy nie odnosiły wielkich sukcesów w Europie. Jedynie Malmö FF potrafi się tu pokazać. Rzeczywiście, to przedziwna sytuacja. Jesteś teraz integralną częścią środka pola w Lechu Poznań. Jakie są tutaj twoje zadania wyznaczone przez trenera Skorżę? - Przede wszystkim musimy wykorzystywać swoje umiejętności, aby dzięki swej ruchliwości w środku pola więcej kreować na boisku. Wykorzystywać grę po ziemi, podania i wychodzenie partnerowi do podań. Mocno to ćwiczymy, tę właśnie kreatywność. Maciej Skorża to dobry trener, bardzo wyraźnie wie, czego chce i jasno nam to komunikuje. Przynajmniej dla mnie jest absolutnie zrozumiałe to, co mówi i czego oczekuje. Dostaję wskazówki, jak lepiej użyć swoich silnych stron w trakcie meczu. Czasami gram jako ten defensywny pomocnik na pozycji numer sześć, ale czasami dostają bardziej dynamiczne i ofensywne zadania. Bliżej pozycji numer osiem? - Tak. To zależy od meczu i tego, jak gra przeciwnik. Nie zawsze stosujemy te same rozwiązania i tę samą taktykę. Najczęściej jednak jestem defensywnym pomocnikiem, to moja specjalizacja. Gram wtedy przed linią defensywy i staram się być kreatywny w posyłaniu piłek do przodu. Mam wrażenie, że trener Skorża stara się nauczyć piłkarzy bardziej efektywnej gry obronnej. - Jak powiedziałem, trener Skorża jest bardzo dobry w wyjaśnianiu nam, jak mamy się ustawiać na boisku i dokąd biegać. To jest bardzo zrozumiałe. Myślę, że każdy wie, co ma robić, byśmy wszyscy lepiej bronili. Jestem pod wrażeniem tego, co robisz dla popularyzacji sportu u cukrzyków. Znam sporo młodych ludzi, którzy mówią: "Mam cukrzycę, ale skoro Jesper Karlström może z nią grać, to i ja jestem w stanie". - To wspaniałe, że tak myślą! O to mi właśnie chodziło. To twoja misja, by pokazać, że cukrzyca nie stoi na przeszkodzie uprawianiu sportu na wysokim poziomie? - Moim marzeniem jest pokazanie, iż jeśli chorujesz na cukrzycę, nadal możesz osiągnąć wszystko. Ona nie powinna zatrzymywać cię w realizacji marzeń. Oczywiście, ta choroba oznacza konieczność pokonywania wielu przeszkód, czasami jest niezwykle ciężko, ale to nie znaczy, żeby rezygnować. Zwłaszcza, że sport jest tak ważny dla utrzymania diabetyków w dobrym zdrowiu. Co dla ciebie jako sportowca jest największym problem przy tej chorobie? - Choruję od 10 lat i chociaż miałem sporo czasu na nauczenie się obchodzenia z tą chorobą, chociaż staram się wszystkiego pilnować, robić zastrzyki itd., to niekiedy i tak wychodzi coś nie tak. Poziom cukru spada albo rośnie, chociaż stosujesz się do zasad. To jest bardzo trudne, czasem niezrozumiałe, ale powtórzę: żadne trudności tego typu nie zmienią faktu, że można dalej realizować swoje marzenia. Jako piłkarz chcę pokazać, że cukrzyca nie eliminuje ze sportu wyczynowego, nie zamyka drogi do osiągnięcia tego, co się chciało. Cukrzyca może być powodem gorszego występu w meczu? - Nie, nie chcę w ten sposób mówić. Wiem bowiem, co zrobić, aby wyregulować poziom cukru, mam zastrzyki, a zatem to nie może być dla mnie wymówkę. Nie mogę się tym zasłaniać, skoro wiem. Nie mam na myśli szukania wymówek, raczej poznanie realnego wpływu choroby na grę piłkarza. - A zatem generalnie nie jest to problemem, gdy się wie, jak doprowadzić poziom cukru i organizm do odpowiedniego poziomu, a ja wiem. Wiem, kiedy zrobić zastrzyk przed meczem. Jednakże, jak wspomniałem, czasami, powtarzam, czasami może się zdarzyć, że mimo wszystkich działań coś jednak pójdzie nie tak. Nigdy jednak się tym nie zasłaniam jako wytłumaczeniem. Kojarzysz ten znak pokazywany kciukiem i palcem wskazującym? - Litera C? Tak. To znak zespołu CukierAsy, w którym grają w piłkę dzieci chorujące na cukrzycę. - Ach, tak. Oczywiście, że znam CukierAsy. Po polsku "cukrzyca" zaczyna się literą C, stąd ten znak. Kiedyś Robert Lewandowski pokazał go po jednym ze swoich goli, właśnie dla tych dzieci. Bardzo to spopularyzowało grę w piłkę dzieci z cukrzycą. - Odwiedziłem kiedyś CukierAsy, rozmawialiśmy też poprzez wideo. Kiedy strzelę gola, postaram się też pokazać C. Raz w życiu zagrałeś w reprezentacji Szwecji w 2018 roku. Myślisz o powrocie? - Myślę, bo to moja marzenie. To jednak nie zależy ode mnie, to znaczy ode mnie zależy dobrze grać w piłkę w klubie i wtedy liczyć na powołanie. To więc robię, a co się wydarzy, to się wydarzy. A Mikael Ishak... Jak powinniśmy wymawiać jego nazwisko - "Isak" czy "Iszak"? - Tak jak chcesz. Obie opcje poprawne? - Obie. A zatem on ma szansę na grę w reprezentacji Szwecji. - Pewnie, że tak. To jest wysokiej klasy strzelec, który strzela mnóstwo niezwykle ważnych bramek. Nie chciałbym się wypowiadać w imieniu selekcjonera kadry narodowej, to nie moje zadanie, mogę jedynie powiedzieć, że to znakomity napastnik i bardzo przydałby się szwedzkiej drużynie. Kibice Lecha Poznań kończą protest i wracają do dopingowania zespołu od najbliższego meczu przy Bułgarskiej z Wisłą Kraków. Co ty na to? - W tej sprawie nie chciałbym się wypowiadać. No comments. Raków Częstochowa - Lech Poznań. Gdzie oglądać? Lech Poznań zagra wyjazdowy mecz z Rakowem Częstochowa w niedzielę o godz. 17.30. Transmisja w Canal+