Uraz Rogne był pierwszym bolesnym ciosem, który przyszło Lechowi przyjąć w Białymstoku. W miejsce kontuzjowanego Norwega w wyjściowym składzie wybiegł Tomasz Dejewski. Uraz 30-latka stawia poznaniaków w tragicznej wręcz sytuacji przed starciem z Benficą w Lidze Europy (więcej na ten temat przeczytasz TUTAJ - kliknij). Kolejną złą wiadomością dla trenera Dariusza Żurawia była szybko stracona przed jego podopiecznych bramka. Już w drugiej minucie świetnie w polu karnym Lecha odnalazł się Taras Romanczuk i głową posłał piłkę do siatki, uświetniając w ten sposób swój dwusetny mecz na boiskach Ekstraklasy. Radość gospodarzy ostudził na moment Jakub Kamiński, który kilka minut później - jak się początkowo wydawało - doprowadził do wyrównania. VAR jednak przeanalizował całą sytuację i orzekł, że 18-latek - obsłużony podaniem przed Daniego Ramireza - był na spalonym. Gol nie został uznany. Mimo niepowodzenia Lecha starał się odrabiać straty, głównie w ataku pozycyjnym. W pierwszej odsłonie "Kolejorz" utrzymywał się przy piłce przez 63 procent czasu gry, lecz nie przełożyło się to na zdobycz bramkową. Obraz gry wyglądał podobnie także po zmianie stron. Jagiellonia była zepchnięta do defensywy, raz po raz odpierając ataki Lecha, który miał problemy z przedostaniem się w jej pole karne. W 68. minucie "Jaga" zdołała za to udowodnić, że liczy się jakoś, a nie liczba akcji ofensywnych, przeprowadzając skuteczną akcję. Jesus Imaz zagrał prostopadle do Macieja Makuszewskiego, a ten wyprzedził dwóch obrońców i pewnie pokonał Filipa Bednarka, dobijając swoją byłą drużynę.