To miał być ten sezon w europejskich pucharach, w którym Lech Poznań odkuje się za poprzednie wpadki pod wodzą młodego trenera Mariusza Rumaka. W lidze był on w stanie doprowadzić Kolejorza do wicemistrzostwa kraju - nie był to triumf, który kibice pamiętali z 2010 roku, ale po zmianach strukturalnych i finansowych w Lechu z 2011 roku i objęciu prezesury przez Karola Klimczaka poznański klub stał się w zasadzie niezdolny do odnoszenia sukcesów w Polsce na co najmniej kilka lat. Zatem owe wicemistrzostwa to i tak było sporo, a Lech i trener Mariusz Rumak liczyli na odniesienie sukcesu w Europie. Zwłaszcza, że poznańska publiczność wciąż jeszcze miała w głowie wielkie europejskie mecze Kolejorza z lat 2008-2010. Nie bez powodu wołano w Poznaniu: "Na Rumaku do Europy!". Jak się okazało, była to już przeszłość nie do powtórzenia. W 2012 roku trener Rumak potknął się dotkliwie 0-3 na szwedzkiej drużynie AIK Sztokholm, ale wtedy uznano, że tak być musiało. Szwedzi zawsze byli dla Kolejorza trudnym rywalem, więc chociaż porażka była przykra, szaty nie były specjalnie rozdzierane. W 2013 roku jednak poznaniacy zmierzyli się - jak się wydawało - na początek ze znacznie niżej notowanym od siebie Żalgirisem Wilno i litewski zespół ich ograł! To był straszny wstrząs w Poznaniu. CZYTAJ TAKŻE: Polskie kluby w tym stanie powinny sobie odpuścić puchary Rok później zatem Lech miał sobie powetować tę wpadkę, zwłaszcza że po pokonaniu estońskiej drużyny Kalju Nomme wylosował jeszcze słabszego rywala niż Żalgiris Wilno - był to islandzki Stjarnan. Mało kto zwrócił uwagę na to, że już w Estonii lechici wypadli blado i mieli problemy na sztucznej murawie, gdzie przegrali mecz 0-1. Okazało się to preludium największej katastrofy Kolejorza w dziejach europejskich występów. Lech Poznań przegrał ze Stjarnan Na maleńkim stadionie w Gardabaer przegrywający 0-1 Lech wyglądał jak rodzaj żartu. Jakby przyjechał na sparing z rywalem z niedużej miejscowości i niższej ligi, po czym nie był w stanie zrobić mu krzywdy. Po tamtym meczu trener Mariusz Rumak wyszedł do dziennikarzy i jeszcze przed wejściem do autobusu zapewniał: - Rozbijemy ich u siebie 5-0! Był wtedy bardzo zdenerwowany, ale i bardzo pewny tego, że mecz na Islandii był wypadkiem przy pracy. Nie był. Rozbity był nie Stjarnan, a Lech i to psychicznie. Przy Bułgarskiej poznaniacy byli zupełnie bezradni, a odważnie i heroicznie broniący się Islandczycy nie tylko nie przegrali 0-5, ale obronili zaliczkę bezbramkowym remisem. Po zakończeniu meczu widownia w Poznaniu ironicznie, ale i z pełnym oddaniem szacunku biła brawo zawodnikom Stjarnan. Islandczycy początkowo nie wiedzieli, co się dzieje. Nieśmiało rozglądali się po stadionie, czy ktoś z nich nie szydzi. Gdy zorientowali się, że Polacy rzeczywiście ich oklaskują, zaczęli im machać, a następnie wiwatować wraz z kibicami. To był dodatkowy cios dla Lecha... "Trener Mariusz Rumak też tak kończy. Rzym... to znaczy Poznań jest bezwzględny. ... Rumak jak gladiator na arenie. Poznań opuścił kciuki." - pisała wtedy "Gazeta Wyborcza", a trener Rumak jeszcze tego samego wieczora został zwolniony. Wtedy jednak do sali konferencyjnej przyszli do dziennikarzy piłkarze Lecha prowadzeni przez Krzysztofa Kotorowskiego i przeprosili wszystkich za odpadnięcie. - To nie trener, ale my zepsuliśmy te eliminacje - mówili. Trener Rumak był jednak pogrzebany jako szkoleniowiec, a Lech dość długo odgruzowywał się po tym ciosie. Tak długo, aż trener Maciej Skorża w 2015 roku poprowadził go do mistrzostwa. Stjarnan pozostało jednak największą plamą, która może zostać wywabiona w czwartek. Vikingur Reykjavik - Lech Poznań. Gdzie obejrzeć? Lech Poznań zagra z Vikingurem Reykjavik w czwartek o godz. 20.45 czasu polskiego. Transmisja w TVP Sport. To trzecia, przedostatnia runda kwalifikacji Ligi Konferencji. Niezwykły quiz o sportowych zwierzętach. Aż się zdziwisz