Przez ostatnie półtora miesiąca piłkarze Lecha nie grali zbyt często w piłkę, mimo, że mieli zaledwie dwa tygodnie wolnego. W czterotygodniowym okresie przygotowawczym rozegrali zaledwie trzy normalne pojedynki kontrolne i jeden mecz "na pół gwizdka" przy okazji benefisu Piotra Reissa. Wyniki też nie powalają na kolana - jedynie mecz z Lechią Gdańsk (3-0) potoczył się po myśli "Kolejorza". Dla Wołąkiewicza nie ma to jednak znaczenia. - Nie ma powodów do obaw, bo jesteśmy dobrze przygotowani. Zespół jest silniejszy niż w poprzednim sezonie, choć opuściło go aż czterech piłkarzy. Spośród nich tylko Mateusz Możdżeń grał jednak dość regularnie w wyjściowym składzie. Przyszło za to trzech na bardzo wysokim poziomie, którzy będą stanowili nie uzupełnienie całej kadry, ale pierwszej jedenastki. Przygotowania prowadziliśmy także pod kątem pucharów - twierdzi kapitan Lecha. Piłkarze Lecha lecą do stolicy Estonii w środę o godz. 9. Wieczorem - o godz. 19 miejscowego czasu, czyli w porze meczu - odbędą oficjalny trening. - Kalju? Na razie nie wiemy za wiele, coś przeczytaliśmy w internecie. Dzisiaj zaczynamy tę akcję, każdy z nas może zobaczyć w szatni część informacji, bo są porozwieszane. Widać, kto gra i jak gra - zdradza stoper "Kolejorza". - Oni są w rytmie meczowym, ale o naszą kondycję proszę się nie martwić. Jestem spokojny, że wytrzymamy mecz do końca i chcemy, by sezon zaczął się jak najlepiej. Nie mamy już w głowach tego, że poprzednie dwa starty w tym pucharze wypadły słabo. Teraz chcemy awansować do fazy grupowej i z takim nastawieniem przystępujemy do eliminacji - dodaje Wołąkiewicz. Mecz Nomme Kalju - Lech Poznań rozpocznie się w Tallinnie w czwartek o godz. 18 polskiego czasu. Andrzej Grupa