Miesiąc temu, tuż po rozpoczęciu rundy wiosennej, wydawało się, że João Amaral jest już dla Lecha piłkarzem przegranym. Portugalski pomocnik nie złapał z Johnem van den Bromem takiej chemii, jaką miał z Maciejem Skorżą. Wtedy był gwiazdą ligi i jednym z głównych architektów mistrzostwa Polski na stulecie klubu. Wpływ Portugalczyka na grę drużyny widział chyba każdy - także i z tego powodu Amaral dostał nowy kontrakt, który zresztą zaakceptował. U nowego szkoleniowca też grał, ale ze znacznie gorszym efektem liczbowym niż u Skorży. Wtedy "Kolejorz" był dużo lepiej ustawiony taktycznie w meczach ligowych, co widać było zwłaszcza w ofensywie. Teraz jest inaczej, ucierpiał na tym właśnie gracz z Portugalii. Trener Lecha Poznań zmienił zdanie? Wszystko na to wskazuje Amaral jeszcze w styczniu zgłosił w klubie, że chciałby... grać gdzieś indziej. W styczniowym sparingu z Hansą Rostock, wygranym przez mistrza Polski 4-0, Portugalczyk dostał szansę w drugiej połowie, ale... na środku obrony. - Nie ma między nami konfliktu, między mną a nim. Czy też między nim a klubem. Przyszedł, powiedział, że chciałby odejść, bo już nie jest tu szczęśliwy - mówił van den Brom przed wyjazdem drużyny do Płocka. Zaznaczył, że nie będzie brał portugalskiego zawodnika pod uwagę przy ustalaniu meczowej kadry, a klub nie zgodził się na transfer piłkarza. Nie chciał tworzyć precedensu, że to zawodnicy decydując, kiedy chcą odejść z Lecha. Tydzień temu sytuacja się jednak zmieniła. João Amaral znalazł się w kadrze na rewanżowe spotkanie z Bodø/Glimt i choć na boisko nie wszedł, widać było, jak cieszy się z gola Mikaela Ishaka i awansu razem z resztą drużyny. Dostał szansę za to we Wrocławiu w ostatnich 20 minutach spotkania i zrobił w tym czasie więcej, niż Filip Marchwiński w trzech meczach razem wziętych. A to na młodego wychowanka klubu przeważnie stawia John van den Brom. Amaral zaliczył asystę przy golu Michała Skórasia, wniósł duże ożywienie. Jaka więc przyszłość czeka Portugalczyka, który mógłby wciąż być wiodącą dziesiątką w drużynie Holendra? Sztab trenerski Lecha Poznań jasno stawia sprawę. Amaral musi teraz pracować - Jego sytuacja zależy tylko i wyłącznie od niego. We Wrocławiu dał pozytywny sygnał, my jesteśmy z tego zadowoleni. Pokazał, że chce być przydatny, wiemy, że posiada wysoką jakość i potrafi ją pokazać. Musi teraz ciężko pracować każdego dnia i udowodnić swoją przydatność - mówi asystent van den Broma, Denny Landzaat. Możliwe więc, że Portugalczyk będzie dostawał kolejne szanse, a pierwszą z nich - już w piątkowy wieczór. O godz. 20.30 Lech podejmie bowiem gdańską Lechię, która przechodzi poważny kryzys i jest zagrożona spadkiem z Ekstraklasy.