Lech Poznań do meczu z Hapoelem Beer Szewa w Lidze Konferencji przystępował może nie w atmosferze sielanki, ale z dużym optymizmem. Poznaniacy z Austrią Wiedeń wygrali przecież 4-1 i choć nie pokonali Legii, to też z nią nie przegrali. Dzięki temu kibice Lecha znów wspominają o "twierdzy Poznań" czy "twierdzy Bułgarska" i mają nadzieję na awans z grupy Ligi Konferencji. W tej edycji europejskich pucharów Lech w Poznaniu bowiem tylko wygrywał, a Hapoel nie wydawał się rywalem, którego należało się bać. W delegacji osiąga on z reguły dużo słabsze wyniki niż u siebie. Lech - Hapoel. Kristoffer Velde vel Enigma Można było się zastanawiać, czy i jaki wpływ na piłkarzy Hapoelu ma post, jakiego przestrzegali już w Poznaniu w związku ze świętem Jom Kippur. W pierwszej jedenastce gości było bowiem aż dziewięciu piłkarzy z Izraela, uzupełnionych przez duet argentyńsko-portugalski na prawej stronie boiska. W związku z sankcjami w Polsce zabrakło za to Rosjanina Magomeda Sulejmowa, co spowodowało oczywiście wściekłość w kraju Putina. Na boisku długo brakowało emocji, czy to złości, czy radości. Co prawda Hapoel już w 2. minucie mógł prowadzić, gdy piłka po strzale po ziemi Tomera Hemeda minimalnie minęła słupek, ale to było na tyle, jeśli chodzi o zagrożenie bramki Lecha w pierwszej połowie. Ale i poznaniacy niespecjalnie radzili sobie w ofensywie. Owszem, było kilka przyzwoitych strzałów z dystansu (Filip Marchwiński, Kristoffer Velde, Radosław Murawski), ale trudno mówić o wielkich szansach. Osobny akapit trzeba poświęcić norweskiemu skrzydłowemu. Tak jak w tym sezonie Norweg przeplata świetne mecze (zwłaszcza w pucharach) beznadziejnymi (zwłaszcza w Ekstraklasie), tak w meczu Lech - Hapoel jego błyskotliwym akcjom (drybling na lewej stronie boiska, dwa strzały zza pola karnego) towarzyszyła seria zagrań złych czy wręcz niezrozumiałych (jak podania w aut). Z Norwegiem nigdy nic nie wiadomo, zbiera oceny z obu krańców skali. Widać, że ma potencjał, ale na niemądre boiskowe decyzje Kristoffera Velde wkurzają się coraz częściej jego koledzy, z kapitanem Mikaelem Ishakiem na czele. Lech coraz bliżej bramki Hapoelu Mikael Ishak to dziś gwiazda nie tylko Lecha Poznań, ale i całej Ligi Konferencji. UEFA na swoich social mediach w ostatnich tygodniach poświęciła mu kilka wpisów, a to nie zdarza się często w przypadku piłkarzy polskich klubów. Przez prawie godzinę meczu Lech - Hapoel część kibiców przed telewizorami pewnie często scrollowała z nudów aplikacje w telefonie. W drugiej połowie Lech zaczął jednak w końcu zbliżać się do bramki rywala: głową strzelał Filip Marchwiński, a w świetnej sytuacji - po błędzie obrońców w ustawieniu - był obrońca Filip Dagerstal. Szwed uderzył jednak piłkę dość pokracznie i w efekcie - niecelnie. I gdy wydawało się, że Lech zaczyna mieć rywala w garści, Hapoel wyprowadził dwie-trzy kontry, po których bramkarz Filip Bednarek mógł przypomnieć sobie, że w ogóle gra w tym meczu. Z kolei na kwadrans przed końcem gry, Michał Skóraś przypomniał, że choć ostatnio niesamowicie się rozwinął, wciąż musi pracować nad wieloma elementami gry. Jego strzał z pola karnego, gdy nie miał blisko siebie żadnego rywala, był tak niecelny, że spowodował jęk zawodu na trybunach stadionu przy Bułgarskiej. I takie westchnięcie rozczarowania dało się też odczuć po ostatnim gwizdku sędziego. Lech Poznań bezbramkowo zremisował z Hapoelem i o kolejne punkty będzie musiał się teraz postarać na wyjazdach w Beer Szewie i Wiedniu. Mecz Villarrealu z Austrią - o godz. 21. Z Poznania - Bartosz Nosal LECH POZNAŃ - HAPOEL BEER SZEWA 0-0 Składy i zapis relacji z meczu Lech - Hapoel w Lidze Konferencji Kiedy następne mecze Lecha Poznań w Lidze Konferencji? Co teraz czeka Lecha w Lidze Konferencji? Spójrzmy na terminarz: 13 października, godz. 21: Hapoel Beer Szewa - Lech Poznań,27 października, godz. 18.45: Austria Wiedeń - Lech Poznań, 3 listopada, godz. 21: Lech Poznań - Villarreal.