Ekipa "Kolejorza" wróciła do Polski ze Szwajcarii tuż przed losowaniem. Smuda ze spokojem przyjął wyrok losu - Austrię Wiedeń. Jest przekonany, że jego zespół potrafi grać jeszcze lepiej, niż w pierwszym meczu z Grasshoppers (6:0), czy w ostatnim starciu z Górnikiem Zabrze (3:0). - Mam w drużynie młodych chłopców, którzy potrzebują nabrać doświadczenia. Zwłaszcza w europejskich pucharach, ale też w lidze się im ono przyda - uważa "Franz". Ostatnie powołania do reprezentacji Polski w wykonaniu Leo Beenhakkera to ukłon m.in. w kierunku warsztatu Smudy. W kadrze na ważne mecze eliminacyjne znaleźli się lechici: Lewandowski, Bosacki, Wojtkowiak, Murawski i Bandrowki plus Peszko na liście rezerwowej. Można powiedzieć, że kadra Leo Lechem stoi. - Ja uczę grać w piłkę, a nie kaleczyć - uśmiecha się zagadnięty o obfitość nominacji do kadry Smuda. Franciszek Smuda to człowiek, który zawsze wali prosto z postu. Podczas Euro 2008 ostro krytykował sposób gry reprezentacji Beenhakkera. Mimo tego obaj panowie są ostatnio w dobrych stosunkach. - Rozmawiałem długo z moim kolegą z Lecha. Obaj jesteśmy pod wrażeniem tempa rozwoju talentu Lewandowskiego - powiedział niedawno Leo. - Leo zadzwonił, porozmawialiśmy sympatycznie i fachowo. Na tym nie koniec, umówiliśmy się jeszcze na kawę - zdradza "Franz". Czy trener "Kolejorza" nie miał wątpliwości przy transferze - jakby nie było drugoligowca - Lewandowskiego? - Pojechałem dwa razy na mecze Znicza i kazałem go kupić. Talent czystej wody - cmoka Smuda.