Na szczęście sympatycznemu trenerowi nie stało się nic poważnego. Najpierw miał przestawianą przegrodę nosową, a teraz będzie miał operację strun głosowych. - To nic groźnego. Tylko przez tydzień nie będę mógł krzyczeć - śmieje się "Franz". O wiele poważniejsze kłopoty Smuda miał kilka lat temu, gdy prowadził jeszcze Wisłę Kraków. Wylądował wtedy na kilka dni w szpitalu, gdyż szwankowało mu serce. - Po meczu mogę być spokojny, ale w jego trakcie nie możecie mi zabronić żywiołowego reagowania na to, co się dzieje. Muszę jakoś wyładować emocje, bo by mnie rozsadziło - mówił wtedy.