Piłkarz rok później wzmocnił Jagiellonię Białystok, która w niedzielę zawita do Poznania. Na pytanie jak najlepiej powstrzymać Frankowskiego, trener Lecha Franciszek Smuda uważa, że "trzeba mieć go cały czas na oku". Jagiellonia przyjeżdża do stolicy Wielkopolski podbudowana wygraną 3:0 z Arką Gdynia. Do zwycięstwa drużynę z Białegostoku poprowadził Tomasz Frankowski, który po kilku latach tułaczki po zagranicznych klubach, powrócił na polskie boiska. Były reprezentant kraju strzelił Arce dwie bramki. - Jak najlepiej powstrzymać Frankowskiego? Trzeba go cały czas mieć na oku. On nawet jak idzie po korytarzu, to te oczka mu tak biegają... - żartował Smuda, który napastnika Jagiellonii świetnie zna z Wisły Kraków, kiedy był trenerem tej drużyny. Rok temu Smuda próbował go ściągnąć do Poznania, piłkarz miał już nawet ustalone wstępne warunki, lecz do podpisania kontraktu nie doszło. - Ryzyko, że po podpisaniu kontraktu Frankowski odzyska formę strzelecką było zbyt duże. Wolimy przeznaczyć pieniądze, które miał u nas zarabiać na pensję dla napastnika, którego pozyskamy w letnim okienku transferowym - tłumaczył wówczas decyzję klubu prezes Andrzej Kadziński. Trener lidera ekstraklasy po udanych ostatnich spotkaniach w lidze i Pucharze Polski jest w bardzo dobrym nastroju, ale też przestrzega przed nadmiernym optymizmem. - Teraz gdy jesteśmy liderem i walczymy o mistrzostwo kraju, wszystkie zespoły bardziej się mobilizują na mecze z nami. Dlatego musimy grać z jeszcze większą determinacją - podkreślił Smuda. Pierwsze w Poznaniu spotkanie ligowe w rundzie wiosennej obejrzy prawdopodobnie komplet - 17 tysięcy kibiców. Klub sprzedał ponad 11,5 tys. karnetów, ale do pobicia klubowego rekordu sprzed dwóch lat zabrakło ok. 600 sztuk. Mecz Lecha z Jagiellonią rozegrany zostanie w niedzielę o godz. 17.