Legia wygrała arcyważny mecz z Lechem 1-0, a jedynego gola zdobył w 38. minucie Miroslav Radović. Gdy asystujący przy bramce Tomasz Jodłowiec toczył pojedynek bark w bark z Łukaszem Trałką, Serb mocno pchnął Marcina Kamińskiego i po chwili znalazł się przed pustą bramką. Wtedy dostał idealne podanie. - Nie będę oceniał sędziów, wy to zróbcie - mówił po meczu do dziennikarzy trener Lecha Mariusz Rumak. - Jest nad czym ubolewać, bo straciliśmy bramkę kuriozum, której nie powinno być. Sędzia przeprosił naszego kapitana, ale o pomstę do nieba woła to, że co kolejkę są jakieś skandaliki - denerwował się Mateusz Możdżeń. - W trakcie meczu tego nie widziałem, ale zobaczyłem w szatni na wideo. Wcześniej myślałem, że gol był prawidłowy, a zobaczyłem ewidentny faul. Aż dziwne, że sędzia międzynarodowy tego nie dostrzegł. Po meczu przyszedł i przeprosił - dodał Możdżeń. - Według mnie faul był, nie ma dwóch zdań, ale bramka została zaliczona i teraz można tylko gdybać. Nie ma co już do tego wracać. W drugiej połowie pokazaliśmy, że to nam zależało na trzech punktach - opowiadał faulowany Kamiński. - Radović zachował się tak, jak powinien zachować się napastnik. Po meczu sędziowie inaczej rozstrzygnęli tę sytuację. A nasz brak reakcji? Chyba Maciek Gostomski ruszył z pretensjami, ale sędzia asystent nawet nie zareagował, nie podniósł chorągiewki, więc nie było czego konsultować. Nie powiem, że wypaczył wynik meczu. W drugiej połowie mieliśmy mnóstwo sytuacji i tylko na siebie możemy być źli po porażce - dodał stoper Lecha. - Wszyscy mówią, że był faul, bo był. Powiedzieliśmy sobie po meczu, że jak dalej będziemy tak grali, to spotkamy się jeszcze w meczu z Legią o mistrzostwo. Pięć punktów po podziale jest do odrobienia, a z taką grą jak dzisiaj Legia jeszcze zgubi punkty - zakończył Hubert Wołąkiewicz. Autor: Andrzej Grupa