Tutaj możesz oglądać mecz Lecha Poznań przez internet! Dokładnie 10 lat temu kibice Lecha byli w siódmym niebie. Nie udało się co prawda awansować do Ligi Mistrzów, bo dziura po sprzedaży Roberta Lewandowskiego nie została na czas zakopana, Artjoms Rudnevs przyszedł za późno, nie mógł pomóc w dwumeczu ze Spartą Praga. Sam awans do fazy grupowej Ligi Europy był sukcesem. W niej "Kolejorz" trafił na taki zestaw rywali, gdzie tylko najwięksi optymiści mówili o ewentualnej walce o trzecie miejsce z i tak mocnym Salzburgiem. Ogrania Manchesteru City czy Juventusu nikt nie zakładał. Dziś wszyscy ci rywale będą losowani w fazie grupowej Ligi Mistrzów, teoretycznie zresztą jest możliwość, że znajdą się w jednej grupie. Juventus jest w pierwszym koszyku, Manchester City w drugim, a Salzburg - w trzecim. Lech mógłby być w czwartym, ale go tam nie ma. Dlatego, że w przeciwieństwie do takiego mistrza Austrii, kompletnie zmarnował ostatnią dekadę. Mecz z Charleroi może dać jednak odpowiedź, czy poznaniacy są już teraz gotowi do powrotu na ścieżkę, na której byli 10 lat temu. Lech wówczas, zimą 2010 roku sensacyjnie awansował z "grupy śmierci" - uczynił to po raz drugi w ciągu trzech sezonów. Miał współczynnik punktowy w rankingu UEFA pozwalający na takie rozstawienie, że regularna gra jesienią na europejskich stadionach nie powinna być problemem. Na podobnych zasadach funkcjonował na przykład mistrz Białorusi BATE Borysów. Lech jednak "przejadł" swój ranking - najpierw nie zakwalifikował się do pucharów, później zaś odpadał z rywalami, których powinien z łatwością eliminować (AIK Solna, Żalgiris Wilno, Stjarnan Gardabaer). Stracił cały ranking, a gdy w końcu - zresztą po raz ostatni - awansował do grupy, ważniejsze były mecze ligowe. Jesienią 2015 roku ówczesny mistrz Polski zalegał na dnie ligowej tabeli, trener Maciej Skorża ratował więc sytuację wystawiając rezerwy w starciach z Belenenses, Fiorentiną czy FC Basel. Do tego dochodziły regularne wpadki w krajowych zmaganiach, przegrane finały Pucharu Polski, słabnąca frekwencja na trybunach, nieudane transfery. Owszem, zdarzały się lepsze momenty, jak wspomniany tytuł w 2015 roku, były pojedyncze niezłe ruchy transferowe, ale generalnie obraz klubu był bardziej negatywny niż pozytywny. W kolejnych sezonach niewiele się zmieniało - były kolejne transfery z różnych stron Europy, kolejne nerwowe roszady trenerskie, kolejne marketingowe próby pokazania, że wszystko jest pod kontrolą. A nie było. Poza szkoleniem młodzieży, reszta kulała.