Lech wygrał 3-1 po trzech trafieniach Christiana Gytkjaera, który tym samym został najskuteczniejszym strzelcem Lecha w historii występów w europejskich rozgrywkach. Gdyby Duńczyk wykorzystał swoje okazje choćby w samej pierwszej połowie, to Lech nie musiałby grać dogrywki. - Znowu były emocje, dużo emocji, ale na plus, pozytywnych. Przez pierwsze pięć minut graliśmy trochę nerwowo, ale ostatnie spotkania rozgrywaliśmy bez kibiców i widać było, że chcemy im udowodnić, że razem damy radę. To ważne, że przyszli w tak dużej liczbie, w wakacje, gdy ludzie wyjeżdżają z miasta, a ulice są puste. Słowa uznania dla nich, a domów na pewno wrócili pełni emocji - mówił trener Djurdjević. Trener Lecha chwalił swój zespół za grę w pierwszej połowie. - Nie udało się zamknąć tego meczu, ale to proces i takie rzeczy będą się zdarzać. Wielkie rzeczy budują się bardzo powoli i my jesteśmy tego świadomi. Nie chcemy, by działo się to szybciej, bo tak właśnie daje nam więcej radości. Dzisiejszy Lech pokazuje, że gra do końca i nikt, powtarzam: nikt nie opuścił boiska, nie poddał się. Mogliśmy skończyć ten mecz wyższym wynikiem - opowiadał serbski trener Lecha. Teraz już chyba nikt nie ma wątpliwości, że Lech gra do końca - już w czwartym kolejnym meczu zdobył bramkę w ostatnich minutach. - To nie jest przypadek i to nie jest żaden Ivan-time czy Lech-time. To nowy Lech, zespołowy. Po tym, co się nam przydarzyło w poprzednim sezonie, chcieliśmy dokonać od razu tego, aby zawodnicy uwierzyli w swoje możliwości. I wcale nie przy dużych zmianach w zespole gramy diametralnie inaczej. Zespół jest silny mentalnie, zawodnicy grają piąty czy szósty mecz co trzy dni i nikt nie narzeka. A jak się dzieje coś źle, to nie panikujemy, bo jesteśmy przekonani, że wróci ono pod naszą kontrolę. Dziś tak było, a po trafieniu na 2-1 chcieliśmy wygrać wyżej, atakowaliśmy w ostatnich minutach. Mój Lech po prostu musi grać do przodu, nie kalkulować - ocenił Ivan Djurdjević. Nie da się ukryć, że odkąd on jest trenerem, swoją grę znacznie poprawił Wołodymyr Kostewycz, który znów sieje zamęt na lewej stronie. Są też inni piłkarze, którzy próbują się odbudować. - Na pierwszym spotkaniu z drużyną powiedziałem, że nie jesteśmy jako sztab odpowiedzialni za to, kim dzisiaj są. Ale będziemy odpowiedzialni za to, kim mogą być. Po kolei: Rogne cały sezon miał stracony, dziś zaczyna być liderem defensywy. Podobnie De Marco, Kostewycz tak samo. Makuszewski po ciężkiej kontuzji gra szósty mecz z rzędu, Cywka był krytykowany a dziś jest jednym z lepszych zawodników. Amaral jest nowy, Tiba się szybko aklimatyzuje, zaś Łukasz Trałka trzyma równy poziom. Gytkjaer jest niesamowity mentalnie, nie męczy się i wciąż ma zimną głowę w zdobywaniu bramek. Bardzo dużo rzeczy warunkuje formę i mentalność zespołu, ale oni doskonale wiedzą, że nawet jeśli zdarzy się minimalnie słabszy mecz, to zaraz będzie następny. To nasza broń - mówi Djurdjević. Te najbliższe mecze Lech rozegra na wyjazdach - najpierw we Wrocławiu ze Śląskiem (w niedzielę), a później w czwartek z KRC Genk w Belgii. Andrzej Grupa