Po remisie 1-1 na Białorusi Lech jest w dość dobrej sytuacji, bo do awansu wystarczy mu nawet bezbramkowy remis. Trener poznaniaków Ivan Djurdjević mówi jednak, że o żadnym poczuciu komfortu nie ma mowy. - W piłce nożnej komfort nie istnieje, a już przed mecze, nie ma w ogóle o czym rozmawiać. Są wnioski, a nie komfort, mówimy zawodnikom o grze rywali, ale bardziej skupiamy się nad sobą. Jeśli my spiszemy się dobrze, to myślę, że w każdym spotkaniu wszystko będzie zależało od nas. Uważam, że w pierwszym meczu z Szachciorem byliśmy lepsi, mieliśmy więcej okazji i kontrolowaliśmy grę. W rewanżu musimy być jednak skoncentrowani i zaangażowani, by ten awans uzyskać - tłumaczy Djurdjević. Zaznacza przy tym, że w czwartek nie będzie mowy o bronieniu dającego awans remisu 0-0. - Jeżeli gramy u siebie, to nie będziemy czekać, tylko postawimy swoje warunki. Od pierwszej minuty po wyjściu będziemy chcieli wygrać - zapewnia. Sytuacja kadrowa w Lechu znacznie się w ostatnich dniach polepszyła, a z gry przeciwko Białorusinom wyłączonych jest tylko trzech zawodników: chory obrońca Nikola Vujadinović, przechodzący rehabilitację po zabiegu kolana Robert Gumny oraz napastnik Dioni. Ten ostatni dopiero podpisał umowę z Lechem i nie jest jeszcze zgłoszony do rozgrywek. Do dyspozycji Djurdjevicia będą za to Kamil Jóźwiak, Tymoteusz Klupś i Paweł Tomczyk. Kadra zdrowych piłkarzy Lecha liczy więc ponad 20 graczy, szkoleniowiec będzie musiał kogoś wysłać na trybuny. Lechici kilka tygodni temu byli krytykowani, szczególnie po dwumeczu z Gandzasarem Kapan z Armenii. Zmiana systemu gry i ustawienia, które są dziełem Djurdjevicia, dają jednak teraz lepsze efekty, choć gra "Kolejorza" wciąż jest daleka od idealnej. Trener Lecha uspokaja jednak i twierdzi, że widzi poprawę, a perfekcji na tym etapie być po prostu nie może. - I tak mamy bardzo wysoką presję wewnętrzną, a ja będę chciał wraz ze swoim sztabem rozliczyć zawodników. Po pierwszym spotkaniu z Gandzasarem większość widziała tylko bardzo słaby mecz, a my zaś dużo pozytywów. 20 czy 25 minut było znakiem, że zespół robi postępy, a wiemy jak to wyglądało rok temu na początku przygotowań. To i tak dużo - mówi Djurdjević. - Gdybyśmy wygrali 5-0, to byłby to dla mnie pierwszy sygnał ostrzegawczy, bo jeśli zespół jest w gruzach i nagle wysoko wygrywa, to tylko przypadkiem. A zespół, który się rozwija, robi wolne postępy - ocenia. Co ciekawe, szkoleniowiec uważa, że nowy system z trójką środkowych obrońców jest korzystny dla samych zawodników. - Po tej zmianie spodziewaliśmy się krytyki, bo to nowe ustawienie, ludziom nie jest znane, oni wolą 4-3-3. Zwykle zmiana prowadzi do jakichś problemów, a przecież pamiętajmy, że Lech zagrał jedno z lepszych spotkań w poprzednim sezonie z Wisłą w Krakowie w ustawieniu 3-4-2-1. To dało mi do zrozumienia, że mam zespół elastyczny i mądry, który rozumie grę. A jeśli ktoś ją rozumie, to już mu zdecydowanie łatwiej w tym ustawieniu. Ono nie jest moim wymysłem, a drużyna musi grać też w innych systemach, jeśli będzie tego potrzebować. Szukaliśmy rozwiązań w krótkim okresie przygotowawczym, by zobaczyć, jakie jest idealne, rotowaliśmy, graliśmy na trzech lub czterech obrońców, by umieć dynamicznie zmieniać rytm w czasie meczów. Ten proces się rozwija, a zespół wygląda coraz lepiej, co powoduje u nas malutki uśmiech, ale wciąż daleki nam do euforii - mówi Djurdjević. W składzie Lecha nie będzie zbyt wielu zmian w porównaniu do meczu z Cracovią. Djurdjević stosuje zwykle dwie, trzy roszady, bo uważa, że nie są one potrzebne na tym etapie sezonu. - Jeżeli zaczynamy sezon i mieliśmy miesiąc wakacji, a już jesteśmy zmęczeni i mamy rotować ,to co będzie w grudniu czy kolejnych meczach? Bądźmy poważni - irytuje się szkoleniowiec Lecha. - Zawodnik musi się zmęczyć, a my musimy wiedzieć, gdzie są jego maksymalne możliwości. W wieku 32 czy 33 lat, gdy trenerem był tutaj w Lechu bodaj Franciszek Smuda, graliśmy tak wszystkie mecze i nikt nie był zmęczony. A nie mieliśmy takich warunków, infrastruktury, możliwości regeneracji jak teraz. Oni wiedzą, że muszą się zmęczyć, by mogli wiedzieć, na co ich stać - twierdzi. Podobnego zdania są zresztą piłkarze, np. Łukasz Trałka, który uważa, że mniejsza liczba zmian oznacza lepsze zrozumienie na murawie. - Dziś widzimy, że Jevtić, Makuszewski, Gytkjaer, De Marco oraz inni grają piąty mecz z rzędu i dobrze się czują. Będziemy zmieniać skład i rotować, jeśli zauważę problemy i uznamy, że te zmiany są potrzebne. Na pewno nie wtedy, gdy ktoś zagra 90 minut i dwa dni później jest zmęczony. Bo oni są zawodowcami. Jeśli ktoś zaś uważa, że musi rotować i ma przy tym wyniki, to dobrze, nie będę go krytykował, to moje osobiste zdanie. Staramy się budować charakter drużyny, a gdy każdy z nich pracuje więcej, to kształtuje charakter, który potem jest bardzo ważny w walce o punkty - kończy Djurdjević. Początek meczu Lecha z Szachciorem - o godz. 20.45. Andrzej Grupa