Podobnie jak we wszystkich innych spotkaniach tej fazy, o awansie decyduje jedno spotkanie, które odbywa się bez udziału kibiców. Jeśli po 90 minutach będzie remis, piłkarzy czeka dogrywka. Gdy i ona nie przyniesie rozstrzygnięcia, zadecydują rzuty karne. Hammarby i Lech prezentują podobne walory i mają podobne wady. Oba zespoły potrafią grać efektownie w ofensywie i popełniają liczne błędy w obronie. Lech ma tę przewagę, że do dyspozycji trenera Dariusza Żurawia będzie praktycznie cała kadra. Brakuje oczywiście pauzującego od lipca bramkarza Mickeya van der Harta, a także sprzedanego do Derby County Kamila Jóźwiaka. Do rozgrywek nie zostali też zgłoszeni Nika Kaczarawa oraz Wasyl Kraweć. Jest bardzo prawdopodobne, że trener Dariusz Żuraw zdecyduje się na drobne korekty względem ostatniego ligowego meczu ze Śląskiem Wrocław. Na środku obrony powinien już zagrać Lubomir Szatka, który z uwagi na drobny uraz był w sobotę oszczędzany i nie zagrał. Niewykluczone jest też to, że w najbliższym czasie szansę gry otrzyma bramkarz Marko Malenica. Zmiany można się też spodziewać na prawym skrzydle - Jan Sykora w składzie zamiast Michała Skórasia. Trzon drużyny się jednak nie zmieni. Zdecydowanie więcej problemów ma szkoleniowiec Hammarby Stefan Billborn. Podstawowy dotyczy tego, że niepewny jest udział w spotkaniu Muamera Tankovicia. 5-krotny reprezentant Szwecji jest zdecydowanie najmocniejszym punktem ofensywy Hammarby, zdobywa sporo bramek, niedawno popisał się hat-trickiem w spotkaniu z IFK Goteborg. Tyle że ma też problemy zdrowotne, a uraz mięśnia sprawił, że nie grał w weekend przeciwko Helsingborgowi. Podobna sytuacja dotyczy też innych ofensywnych piłkarzy: Paulinho oraz Gustava Ludwigsona. Na dodatek rozchorował się środkowy pomocnik Darijan Bojanić, ale w środę powinien być gotowy do gry. - Hammarby ma dużą przewagę, bo spotkanie zostanie rozegrane na sztucznej murawie. W Polsce wszystkie drużyny grają na naturalnej trawie, więc na sztucznej mogę mieć problemy. Tu gra się trochę inaczej - mówił redaktorowi Ludwigowi Perssonowi z fotbollsthlm.se Kebba Ceesay, który w latach 2012-2016 był graczem Lecha. Gambijczyk ze szwedzkim paszportem był graczem Lecha przez 4,5 roku, w 2016 roku wrócił do Szwecji. W niedzielę grał przeciwko Hammarby na Tele2 Arenie jako środkowy obrońca Helsingborga. Gdy Ceesay był piłkarzem Lecha, "Kolejorz" mierzył się na sztucznej murawie w pucharach m.in. z Honką Espoo (3-1) czy Nomme Kalju (0-1). Gambijczyk w nich jednak nie występował, nie mieścił się w kadrze. - Zimą trenowaliśmy czasem na sztucznej murawie, ale zwykle wyjeżdżaliśmy na długie zgrupowania. Polscy piłkarze nie są więc do niej przyzwyczajeni i tu jest przewaga Hammarby. Nie wiem, czy udało im się potrenować na takim boisku, ale to klub, który stara się robić wszystko, by odnieść sukces - mówił Ceesay. Trener Lecha Dariusz Żuraw poprzestał jednak tylko na jednych specjalnych zajęciach na takiej nawierzchni - w poniedziałek na niedawno otwartym boisku na terenie stadionu lekkoatletycznego na poznańskim Golęcinie. Wczoraj lechici odbyli za to godzinne zajęcia na Tele2 Arenie, podczas których padał zresztą deszcz. Przekonali się przy tym, że po obiekcie bardzo mocno... niesie się echo. Ceesay podkreślał, że w Lechu wszystko podporządkowane jest pod odniesienie sukcesu, jest spora presja sukcesu. - Starają się wyciągać wszystko ze swoich graczy. Piłkarze raczej są przyzwyczajeni do presji ze strony kibiców. Inaczej będzie w Sztokholmie, gdy mecz odbędzie się bez publiczności - uważa były obrońca "Kolejorza". Zwycięzca dzisiejszego spotkania zagra za tydzień w trzeciej rundzie kwalifikacji Ligi Europy z lepszym zespołem z pary ÓFI Kreta - Apóllon Limassol. Tamto spotkanie odbędzie się w Grecji lub na Cyprze. W piątek rozlosowane zostaną za to pary czwartej rundy i dopiero ich zwycięzcy zagrają w fazie grupowej Ligi Europy. Andrzej Grupa Liga Europy: wyniki, strzelcy, terminarz