Pierwsza połowa była z tych do zapomnienia. Najpierw trochę przycisnął Utrecht, później próbował odgryźć się Lech, ale bramkarze przez większość czasu mocno się nudzili. Jedyne celne uderzenie ze strony poznaniaków oddał Maciej Makuszewski. Przedarł się prawą stronę, uderzył po ziemi, ale bramkarz nie miał problemów z interwencją. Trochę bardziej musiał wysilić się Putnocky, który w końcówce I części sparował na rzut rożny strzał z 35 metrów. Poza tym nic więcej ciekawego się nie działo. Druga część zaczęła się od odpalenia rac przez kibiców Lecha. Najpierw zadymiony był sektor, następnie murawa, ale sędzia nie zdecydował się przerwać spotkania. Utrecht nieśmiało, ale spróbował zaatakować. Skończyło się jednak na kilku dośrodkowaniach i dwóch bardzo niecelnych uderzeniach z dystansu. Lech próbował, konstruował ataki pozycyjne, ale długo nic z tego nie wynikało. Poznaniacy okazje zaczęli stwarzać 20 minut przed końcem. Wówczas bramkarz gospodarzy odbił piłkę po strzale Vujadinovicia, a Gytkjaer nie był w stanie pokonać Jensena dobitką z dwóch metrów! Chwilę później świetną okazję miał Bille Nielsen, ale z ośmiu metrów kopnął niemal prosto w bramkarza. Za moment Duńczyk uderzał głową z kilku metrów, ale trafił tylko w boczną siatkę. W końcówce Lech miał zdecydowaną przewagę. Stwarzał okazje, lepiej operował piłką i fizycznie wyglądał korzystniej od Holendrów, którzy jeszcze nie rozpoczęli sezonu (Lech ma za sobą już dwa ligowe spotkania). Poznaniacy byli jednak fatalnie nieskuteczni i tylko mogą pluć sobie w brodę, bo przed rewanżem mogliby mieć niezłą zaliczkę. Spotkanie w Poznaniu za tydzień. PJ FC Utrecht - Lech Poznań 0-0 <a href="http://wyniki.interia.pl/mecz-fc-utrecht-lech-poznan-2017-07-27,mid,612299" target="_blank">Raport meczowy - TUTAJ</a> <a href="http://wyniki.interia.pl/" target="_blank">Sprawdź inne wyniki Ligi Europejskiej TUTAJ</a>