Pierwsze wiosenne mecze zawsze są niewiadomą. W Poznaniu ostatnie dni były dość spokojne, bo piłkarze Lecha dobrze radzili sobie w sparingach, a do tego mają mocną kadrę. Śląsk wyniki meczów kontrolnych miał gorsze, do tego z wąskiej już kadry trenerowi Levy'emu wypadło trzech piłkarzy. Ławka rezerwowych wrocławian była w niedzielę bardzo uboga. Faworytem był więc Lech, który w pierwszym kwadransie grał naprawdę nieźle. Wtedy poznaniacy dość często konstruowali swoje akcje skrzydłami, zwłaszcza prawym, po którym biegał aktywny Szymon Pawłowski. W 11. minucie podania do Pawłowskiego nie zdołał przeciąć Krzysztof Ostrowski, a już przy końcowej linii boiska skrzydłowego "Kolejorza" równo z trawą wyciął Oded Gavish. Piłkarz z Izraela zobaczył żółtą kartkę, a po wrzutce Barry'ego Douglasa gola głową zdobył zamykający akcję przy dalszym słupku Kasper Hamalainen. Fin wystąpił w ataku zamiast Łukasza Teodorczyka, ale nie była to niespodzianka. Taki wariant poznaniacy trenowali już podczas sparingów, gdy reprezentant Polski leczył kontuzję. Czy się sprawdził? Chyba nie do końca, bo Hamalainen rzadko dochodził do sytuacji strzeleckich, angażował się za to w rozegranie piłki. Jeszcze w 16. minucie bliski podwyższenia wyniku był bezpośrednio z rzutu wolnego Douglas, a później Lech zwolnił tempo gry. To wrocławianie zaczęli sobie radzić coraz lepiej w środkowej strefie boiska, a wyrównującą bramkę także zdobyli po rzucie wolnym. Stałych fragmentów Śląsk miał kilka - tym razem wrzutki Sebastiana Mili nie siały popłochu w defensywie Lecha. W 28. minucie piłkę wrzucił jednak debiutujący w ekstraklasie Tom Hateley. Zrobił to dobrze, bo Rafał Grodzicki zdołał oddać strzał głową, a gol padł po dobitce niezawodnego Marca Paixao. Wrocławianie potrafili w tym okresie przeprowadzić kilka efektownych akcji, którym brakowało jednsak wykończenia. W przyjęciu piłki pomylił się nawet Paixao, choć mógł być sam przed Gostomskim. Lech zaatakował dopiero w ostatnich minutach przed przerwą. Pytanie, jakim cudem bramka nie padła w 37. minucie, gdy po rzucie rożnym świetnie główkował Marcin Kamiński. Marian Kelemen zdołał odbić piłkę w bok, ale tam - może pół metra przed bramką - był Hamalainen. Fin nie zdołał wepchnąć futbolówki do siatki. Niewiele zabrakło też do szczęścią Gergo Lovrencsicsowi, który przebiegł z futbolówką pół boiska. W drugiej połowie można się było spodziewać ataków podrażnionego Lecha i rzeczywiście poznaniacy przejęli inicjatywę. Przez kwadrans ostrzeliwali bramkę Kelemena, ale niemrawo. Kluczowa okazała się zmiana Claasena na Teodorczyka, na którą trener Rumak zdecydował się po godzinie gry. Cofnięty za napastnika Hamalainen nie miał już przy sobie przez cały czas rywala i mógł atakować z drugiej linii. W 69. minucie dostał zresztą świetne podanie od Pawłowskiego i znalazł się sam przed Kelemenem - kopnął tuż nad bramką. Kibice Lecha długo nie rozpaczali nad zmarnowaną szansą - już minutę później Teodorczyk świetnie zbiegł z lewej strony do środka i kropnął w dalszy róg bramki Kelemena. Słowak próbował interweniować, ale nie dał rady sięgnąć piłki. Śląsk musiał teraz postawić wszystko na jedną kartę. Miał jednak za mało atutów w ofensywie. Paixao dwoił się i troił, potrafił sam wywalczyć np. rzuty rożny, ale generalnie - brakowało mu wsparcia. W 80. minucie po dośrodkowaniu z prawej strony piłkę głową zdołał uderzyć w kierunku bramki Lecha Kokoszka. Zagranie było nieprzyjemne - Douglas wybijał futbolówkę kolanem. Jeszcze w doliczonym czasie piłkę na remis miał Mila - wykonywał rzut wolny z 22 metrów. Kopnął nad murem, ale świetną paradą popisał się Gostomski. Autor: Andrzej Grupa Powiedzieli po meczu: Stanislav Levy, trener Śląska: To bardzo nieszczęśliwa porażka. Już na początku meczu straciliśmy gola po stałym fragmencie i indywidualnym błędzie w kryciu. Później wyrównaliśmy także po stałym fragmencie, a w drugiej połowie mieliśmy kilka okazji do kontrataków. Brakowało jednak ostatniego podania. Szkoda tej porażki, bo zespół walczył i jeżeli tak walczyć będzie w każdym spotkaniu, to jestem optymistą w kontekście walki o miejsce w ósemce.Mariusz Rumak, trener Lecha: Pierwszy krok za nami z tych szesnastu. Trzeba się cieszyć, bo to trudne spotkanie. Przed meczem zdałem sobie sprawę z tego, że z panem trenerem Levym nigdy nie wygrałem. Z niektórymi zespołami gra się ciężko, a Śląsk postawił dziś trudne warunki. Cieszy mnie bramka Łukasza Teodorczyka, bo była piękna. Trochę martwi to, że aż trzech zawodników wypadło za żółte kartki i nie zagra w Szczecinie (Teodorczyk, Linetty i Douglas), ale są ich następcy, więc jestem spokojny. Lech Poznań - Śląsk Wrocław 2-1 (1-1) Bramki: 1-0 Hamalainen (12. minuta), 1-1 Marco Paixao (28. minuta), 2-1 Teodorczyk (70. minuta) Lech Poznań: Gostomski - Kędziora, Wołąkiewicz, Kamiński, Douglas - Sz. Pawłowski (89. Możdżeń), Linetty, Trałka, Claasen (62. Teodorczyk), Lovrencsics - Hamalainen (90. +2 Kownacki). Śląsk Wrocław: Kelemen - Socha (89. Adamec), Grodzicki, Gavish, Ostrowski (75. Plaku) - Patejuk, Hateley (84. Zieliński), Kokoszka, Mila, Dudu - Marco Paixao. Żółta kartka - Lech Poznań: Tomasz Kędziora, Karol Linetty, Daylon Claasen, Barry Douglas, Łukasz Teodorczyk,. Śląsk Wrocław: Oded Gavish, Tom Hateley, Adam Kokoszka. Żółtą kartką ukarany został także rezerwowy bramkarz Lecha Krzysztof Kotorowski. Sędziował: Paweł Pskit (Łódź). Widzów: 20347.