Lech wygrał z Górnikiem po raz trzeci, ale to sobotnie spotkanie było zupełnie inne niż rozegrane miesiąc temu w Zabrzu. Wtedy Górnik nie miał zbyt wiele do powiedzenia, tym razem zaprezentował się przyzwoicie. Goście nieźle się bronili, ale nie mieli zbyt wielu atutów w ofensywie. Po pierwszej połowie można było powiedzieć, że walka o mistrzostwo Polski praktycznie się zakończyła. Lech remisował z Górnikiem 1-1, choć nic takiego obrotu sprawy nie zapowiadało. "Kolejorz" ruszył na rywala z animuszem - już w 32. sekundzie pierwszą znakomitą okazję miał Szymon Pawłowski, ale spudłował. Lech poszedł za ciosem i po kolejnej akcji Daylona Claasena z Pawłowskim znakomitym strzałem zza pola karnego popisał się Gergo Lovrencsics. Była to ósma bramka Węgra w tym sezonie, ale nie ostatnia w sobotę. Taki szturm od pierwszej minuty przyniósł Lechowi sukces w poprzednich meczach na swoim stadionie - z Jagiellonią (szybkie 3-0 w 23. minucie) i z Wisłą Kraków (2-0 po niespełna kwadransie). Tym razem poznaniacy drugiej bramki nie zdobyli, choć kapitalną okazję miał w 35. minucie Karol Linetty. 19-letni pomocnik Lecha dostał piłkę na piątym metrze od najlepszego na boisku przed przerwą Pawłowskiego. To było mistrzowskie zagranie - wystarczyło wówczas dobrze przystawić nogę. Linetty jednak przystawił ją źle i futbolówka poleciała w... kierunku linii bocznej. Chwilę po tym chwycił się za głowę. Za głowę chwycił się także w 39. minucie Radosław Sobolewski, ale z innego powodu. Najstarszy piłkarz na murawie (rocznik 1976) cudownie strzelił z około 30 metrów - Maciej Gostomski stał parę metrów przed bramką, nie miał szans na skuteczną interwencję. Sobolewski w swojej karierze zdobył już kilka pięknych bramek - ta z Poznania z pewnością też znajdzie się w czołówce owej klasyfikacji. Wcześniej Górnik był trochę bezradny w ataku pozycyjnym, do którego czasem zmuszał go Lech. Zagrożenie - mniejsze lub większe - przynosiły tylko seryjne stałe fragmenty. Po jednym z nich Gostomski wybronił dobry strzał Mateusza Zachary. W Lechu aktywny był Pawłowski, choć w kilku przypadkach zabrakło mu decyzji o strzale. A gdy już uderzał, to obok bramki. Liczne dośrodkowania skrzydłowych i obrońców "Kolejorza" nie dały drugiego gola, choć dwukrotnie piłkę na głowie miał skuteczny wiosną Kasper Hamalainen. Oprócz dwóch pięknych goli ważne były też żółte kartki - tych arbiter z Lublina Paweł Gil pokazał przed przerwą aż pięć. Łukasz Trałka zobaczył dwunasty kartonik w tym sezonie i nie zagra w dwóch kolejnych meczach Lecha, a Tomasz Kędziora po czwartym napomnieniu - w jednym. To jeszcze bardziej utrudnia sytuację poznańskiej drużyny, w składzie której zabrakło m.in. Krzysztofa Kotorowskiego, Huberta Wołąkiewicza, Barry'ego Douglasa i Łukasza Teodorczyka. Dwaj pierwsi w kolejnym meczu na pewno już zagrają, dwaj pozostali - być może. Druga połowa zaczęła się tak jak pierwsza - od ataków Lecha i gola. Padł on nawet o minutę szybciej, a autorem znów był Lovrencsics. Tym razem przyspieszył na kilku metrach, uciekł rywalowi i znakomicie wkręcił piłkę zewnętrzną częścią stopy. Trzeci gol w meczu i trzeci nadający się do wielokrotnego pokazywania w telewizji. Lech nie zamierzał skupiać się na bronieniu minimalnego prowadzenia. Gra toczyła się głównie na połowie Górnika, poznaniakom brakowało jednak wykończenia, zwykle ostatniego podania. Minuty mijały, a przebieg gry się nie zmieniał. Lech musiał jednak cały czas uważać, jeden strzał "à la Sobolewski" mógł spowodować w Poznaniu katastrofę. Bliski powodzenia był w 84. minucie Nakoulma - Gostomski zdołał przerzucić piłkę nad poprzeczką. Lech pokonał zabrzan po raz trzeci w tym sezonie i nadal traci pięć punktów do prowadzącej w ekstraklasie warszawskiej Legii. Autor: Andrzej Grupa Po meczu powiedzieli: Józef Dankowski, trener Górnika Zabrze: Lech bardzo chciał wygrać ten mecz i to było widać. My chcieliśmy mu dorównać, ale nie można myśleć o korzystnym wyniku popełniając dwa takie same błędy w dwóch praktycznie takich samych momentach. Znamiona naszej lepszej gry na Pogoni czy z Ruchem tu też miały miejsce, ale nie umiemy sobie poradzić z tym, co decydowało o wyniku dzisiaj: brakiem koncentracji od samego początku do końca. To zadecydowało, że przegraliśmy mecz momentami będąc równorzędnymi partnerami dla Lecha.Mariusz Rumak, trener Lecha Poznań: Mecz pięknych bramek. Wspaniałe uderzenie Radka Sobolewskiego, no i ten nasz Geruś. Rzadko który piłkarz ma tak wspaniale ułożoną stopę. Zagraliśmy lepsze spotkanie niż w Bydgoszczy, więcej było jakości w ataku, polotu. Martwią kartki, Łukasz Trałka nie zagra w dwóch meczach, Tomek Kędziora w jednym, ale wrócą inni. Mecz ma dwóch cichych bohaterów. Łukasz Trałka nie trenował w tym tygodniu, grał z blokadą i grał bardzo dobrze. Karol Linetty... Nie będę nawet opowiadał jak teraz wygląda, walczył z infekcją, przebiegł ogromną ilość kilometrów, miał masę odbiorów. Już w przerwie wyglądał źle, ale poprosił o możliwość dalszej gry. Mieliśmy sporo problemów zdrowotnych, ale udało się. Trzeba cenić to co się ma. Zmiana Tomka Kędziory podyktowana była tym, że w mojej ocenie groziła mu druga żółta kartka i gra w osłabieniu. Lech Poznań - Górnik Zabrze 2-1 (1-1) Bramki: 1-0 Lovrencsics (5. minuta), 1-1 Sobolewski (39. minuta), 2-1 Lovrencsics (49. minuta) Sędziował Paweł Gil z Lublina. Widzów: 21 826. <a href="http://wyniki.interia.pl/mecz-lech-poznan-gornik-zabrze-2014-05-10,mid,518079" target="_blank">Lech Poznań - Górnik Zabrze. Raport meczowy</a> <a href="http://wyniki.interia.pl/rozgrywki-S-polska-ekstraklasa,cid,3,sort,I" target="_blank">Ekstraklasa: wyniki, tabela, strzelcy, terminarz</a>