To była wyjątkowo udana sobota dla Lecha Poznań i jego kibiców. Efektowna oprawa, ponad 40-tysięczna frekwencja na stadionie, do tego zwycięstwo i strata punktów przez innego rywala w walce o mistrzostwo Polski. Kilka godzin wcześniej Raków zremisował bowiem z Legią 1-1. Lech Poznań - Jagiellonia Białystok. Męczarnie przed przerwą Tymczasem pierwsza połowa nie zapowiadała sukcesu Lecha. Jagiellonia to w ostatnich latach wyjątkowo niewdzięczny rywal dla poznaniaków - "Kolejorz" znalazł na nią sposób tylko dwa razy w poprzednich 11 starciach. Nic dziwnego, że Jagiellonia zagrała przy Bułgarskiej defensywnie, ale chociaż w tej obronie brakowało chorego Michała Pazdana, to radziła sobie z ofensywą gospodarzy bezbłędnie. Inna sprawa, że lechici męczyli swoją grą siebie i kibiców - nie potrafili przyspieszyć akcji, nie mieli sposobu na zaskoczenie Zlatana Alomerovicia z dystansu. Były celne strzały Jespera Karlströma czy Jakuba Kamińskiego, ale bardzo lekkie, wręcz niegroźne. Cztery zmiany w linii pomocy, których po nieudanym meczu z Wisłą Kraków dokonał trener Maciej Skorża, niewiele wniosły. "Jaga" długo chowała się za podwójną gardą, ale też potrafiła w końcu skontrować. Aktywny, choć często chaotyczny, był debiutant Diego Carioca, podłączał się do akcji Taras Romanczuk. W 21. minucie to właśnie Romanczuk zagrał w pole karne do Martina Pospíšila, ale Czechowi zabrakło centymetrów do trafienia w piłkę. Później jeszcze w 34. minucie niecelnie uderzył Carioca, zaś przed przerwą, po stracie Daniego Ramireza, Jagiellonia wyprowadziła w liczebnej przewadze kontratak. Ostatecznie uderzał Bojan Nastić, ale Bednarek odbił piłkę na rzut rożny. Lech Poznań - Jagiellonia Białystok. Szybkie ciosy po przerwie Trener Lecha Maciej Skorża też chyba stwierdził, że coś z grą jego drużyny jest nie tak, bo już w przerwie dokonał ważnej zmiany - miejsce słabego Ramireza zajął João Amaral. To nie on był jednak bohaterem akcji, która już w drugiej minucie po wznowieniu gry dała gospodarzom prowadzenie. Lech próbował przedostać się pod bramkę Alomerovicia lewą stroną, ale mu to nie wyszło. Piłka wróciła więc do stoperów, Bartosz Salamon zagrał na prawo do Joela Pereiry, a ten dośrodkował w pole karne. Piłkę głową do tyłu zgrał Karlström, zaś nadbiegający Mikael Ishak z woleja huknął do siatki. Lech poszedł za ciosem i po kolejnych sześciu minutach prowadził już 2-0. Tym razem głównym bohaterem był Amaral - Portugalczyk rozpędził atak daleko przed polem karnym, podał do Kamińskiego, który też dośrodkował z prawej strony. O dziwo - wszystkich obrońców uprzedził właśnie Amaral, który ani na moment nie zwolnił biegu. Lech miał więc bezpieczną przewagę i mógł już bawić grą swoich kibiców. Widać było bowiem, jak z lechitów zeszła presja. Raz za razem zaczęli oszukiwać bezradną i coraz bardziej dziurawą defensywę gości - tu mogło skończyć się wysokim pogromem. Raz Jagiellonię uratowała poprzeczka, pudłowali też Jakub Kamiński, Adriel Ba Loua czy Mikael Ishak, bliski gola był Antonio Milić. Nie miało to większego znaczenia, bo Lech i tak w końcu trafił na 3-0 i rozstrzygnął to spotkanie. W 72. minucie gola strzelił bowiem Dawid Kownacki, ale pochwalić lechitów można za całą akcję, począwszy od przechwytu Karlströma. Później przy piłce byli Kamiński i Amaral, który do gola dołożył asystę. "Kownaś" na boisku pojawił się minutę wcześniej - razem z owacyjnie witanym przez publiczność Tomaszem Kędziorą. Lech wygrał więc po raz trzeci w tym roku, zrównał się punktowo z Rakowem. Liderem PKO Ekstraklasy pozostaje Pogoń Szczecin. Lech Poznań - Jagiellonia Białystok 3-0 (0-0) Bramki: 1-0 Mikael Ishak 47., 2-0 Joao Amaral 53., 3-0 Dawid Kownacki 72. Lech: Bednarek - Pereira (70. Kędziora), Salamon, Milić, Rebocho - Ba Loua (70. Kownacki), Kwekweskiri, Karlström (76. Tiba), Ramírez (46. Amaral), Kamiński (76. Marchwiński Ż) - Ishak.Jagiellonia: Alomerović - Přikryl (83. Piszczek), Țîru, Matysik Ż, Nastić - Pospíšil (75. Tabiś), Struski (64. Wdowik), Wojciechowski (75. Orpik), Romanczuk Ż, Carioca - Mystkowski (64. Černych).Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa) Widzów 40072.