Dwa lata temu po czterech kolejkach Lech miał już niewielkie szanse na awans do fazy pucharowej Ligi Europy. Zupełnie zawalił końcówkę meczu ze Standardem w Liege, bo prowadził przecież po trafieniu Mikaela Ishaka 1-0 i grał w przewadze. Przegrał jednak 1-2 i praktycznie stracił szanse na awans do kolejnej fazy. Wtedy przyszło spotkanie z Benficą Lizbona, które lechici zupełnie odpuścili. Trener Dariusz Żuraw posłał do boju niemal rezerwowy skład, Ishak wszedł na murawę w 42. minucie tylko dlatego, że poważnej kontuzji doznał Nika Kaczarawa. Skończyło się na wstydliwym 0-4, bez większej woli walki. - To było... dziwne. Chcesz grać wielkie mecze, ale jednocześnie zdajesz sobie sprawę z tego, że musisz pokazać mocną stronę w Ekstraklasie, która też jest ważna. Uważam, że teraz mamy większą możliwość w przeskakiwaniu między rozgrywkami, rotacje działają - mówi dziś Mikael Ishak. I cieszy się, że to nie on musi podejmować takie decyzje. - Nie chciałbym być w skórze trenera czy prezesa, gdy są takie dylematy. Ja myślę tylko o grze, chcę się pokazać z dobrej strony tam, gdzie mnie wyślą. Wtedy daję z siebie wszystko - mówi. Villarreal? W Bundeslidze grałem z najlepszymi zespołami Ishak nie przypomina sobie, by kiedykolwiek zagrał oficjalne spotkanie przeciwko hiszpańskiej drużynie, ale pamięta, że grał w spotkaniach o podobnej skali trudności. - W Bundeslidze mierzyłem się z najlepszymi zespołami na świecie, na takie starcia właśnie czekasz w swoim życiu. Chciałbym grać podobne mecze co tydzień. A dlaczego? Bo ma klasowych piłkarzy, a klasowi piłkarze kosztuję wielkie pieniądze. Oni te pieniądze mają, więc to proste - uważa szwedzki napastnik Lecha. Mikael Ishak: Zwycięstwa dają nam zaufanie Gdyby Lech Poznań miał mierzyć się z klubem ze wschodniej Hiszpanii dwa tygodnie temu, można by już rozpaczać nad końcowym rozstrzygnięciem. Po trzech kolejnych wygranych w Ekstraklasie poznaniacy trochę jednak odżyli, widać w ich grze większą pewność siebie. - A jak myślisz, gdy zespół przegra 30 razy pod rząd to jest bardziej pewny siebie? No nie jest. My po tych zwycięstwach mamy teraz więcej zaufania, jest dobra atmosfera, widać dużo radości. Takie coś przychodzi z rezultatami, to widać też po zachowaniu kibiców - mówi napastnik Lecha, który wrócił do zespołu po 10-dniowej przerwie. W tym czasie trenował, ale raczej indywidualnie. - Moje ciało potrzebowało przerwy, czułem to. Teraz jestem gotowy, w treningu mi nic nie przeszkadzało i mam nadzieję, że tak będzie dalej. Ishak rozmawiał o nowym kontrakcie. Szczegóły? Później Kibice Lecha mają prawo obawiać się tego, że piłkarz podzieli los Christiana Gytkjaera, też nie przedłuży umowy i odejdzie. Prezes Piotr Rutkowski sugerował nawet, że taka opcja jest bardzo realna. Ishak skończy właśnie 30 lat, stanie przed szansą podpisania być może ostatniego wysokiego kontraktu w karierze. - Nie wiem, co będzie, na razie skupiam się na Lidze Konferencji i meczach ligowych, a jak przyjdzie czas, to usiądziemy i porozmawiamy. Został rok, wszystko jest możliwe. A ja skupiam się na grze - twierdzi Mikael Ishak, który w czwartek z opaską kapitańską powinien wyprowadzić piłkarzy Lecha na murawę stadionu Levante w Walencji. Początek meczu - o godz. 18.45.