Lech Poznań gra w europejskich pucharach po raz 22., ale dopiero po raz trzeci zdołał dotrwać do zmagań w nowym roku. Zwykle mówi się, że to "runda wiosenna", choć w wielu miejscach Europy, także i w Polsce, aura ma niewiele wspólnego z tą porą roku. Gdy Lech przy Bułgarskiej toczył boje w lutym z Udinese czy Bragą, padał śnieg. Tym razem w Poznaniu w czwartek wieczorem ma być dość "ciepło", nawet 7 stopni Celsjusza, ale przewidywane są opady deszczu. Czyli tak jak było w Norwegii, choć bez porywistego wiatru, który przeszkadzał w Bodø. Trzecia szansa Lecha Poznań. Pierwsza z rewanżem przed swoimi kibicami W dwóch poprzednich edycjach, gdy Lech grał w lutym, żegnał się z rozgrywkami po pierwszych dwumeczach. Miał szansę awansu w Udine, bo prowadził z Udinese do przerwy 1-0, a pierwsze spotkanie zremisował 2-2. Przegrał jednak 1-2, tracąc na dodatek drugiego gola w 91. minucie. W 2011 roku wygrał ze Sportingiem Braga 1-0 w Poznaniu, ale w Portugalii przegrał 0-2. Też, mimo słabej gry, mógł awansować, ale w samej końcówce Jakub Wilk trafił w poprzeczkę, a strzał Artjomsa Rudnevsa świetnie obronił Artur. Teraz okazja jest jeszcze lepsza, bo z dalekiej północy Norwegii mistrz Polski przywiózł remis 0-0, a po raz pierwszy na tym etapie rewanż zagra na swoim stadionie. Na dodatek może być pierwszym polskim klubem, który "wiosną" przejdzie rywala w pucharach. - Mówiłem o tym zawodnikom jeszcze w Bodø. To jest ważne nie tyle dla trenera, co dla piłkarzy, kibiców i klubu. Szuka się czegoś ciekawego, a historia ma w sobie takie ciekawostki. To może być motywacją - mówi trener Lecha John van den Brom. Podkreśla jednak to, że wsparciem dla jego zawodników będzie doping tysięcy kibiców, którzy zjawią się na stadionie w Poznaniu. - Gramy u siebie, słyszę w klubie, że będzie 36, może 37 tysięcy kibiców. Pamiętamy te mecze z pucharów, ale nie powiem, że jutro będzie tak samo. Graliśmy jednak tutaj bardzo dobrze, mieliśmy jeden remis, resztę wygraliśmy. Jutro Bodø zagra przeciwko dwunastce, będzie to coś innego dla nich. Potrzebujemy tego wsparcia, wtedy możemy dać coś ekstra. Myślę o tym czwartku i dobrym wyniku - mówi van den Brom. Zdaniem trenera Lecha szanse awansu jedni i drudzy mają takie same, choć po chwili wahania precyzuje: - Może jednak 51-49 dla nas, bo ten czynnik kibiców powinien dodać energii. Jak zastąpić Radosława Murawskiego? Jeden zawodnik sam się z tego wykluczył Poznaniacy muszą jednak znaleźć sposób na zastąpienie Radosława Murawskiego. Defensywny pomocnik pauzuje za żółte kartki, a jak ważna jest jego absencja, pokazał niedzielny mecz z Zagłębiem Lubin. Na pewno jego miejsca nie zajmie Nika Kwekweskiri, który był nieodpowiedzialny. - To duża strata, bo w obronie i organizacji gry nie mamy lepszego od niego. Niedziela pokazała już, co możemy zrobić w czwartek, druga połowa była wtedy lepsza - przyznaje trener Lecha, któremu radość sprawia to, że mecz odbędzie się na naturalnej trawie. A nie sztucznej, jak w Norwegii. - Na niej gra się inaczej, ciężko to porównać. Mamy dobre boisko, nową nawierzchnię, też szybką, ale dla mnie zupełnie inną. Bodø grało już w takich warunkach na Arsenalu czy PSV, widzieliśmy te spotkania. Chcieli mieć piłkę, próbowali wysokiego pressingu, nie chcieli się tylko bronić. Taki jest styl ich trenera i klubu, chcą grać po swojemu i nie ma znaczenia, czy to jest boisko sztuczne czy naturalne. Musimy znaleźć sposób - dodaje John van den Brom. Początek spotkania Lech Poznań - FK Bodø/Glimt w czwartek o godz. 21. Zespół, który wygra, wystąpi w 1/8 finału Ligi Konferencję. Jeśli po 90 i 120 minutach będzie remis, triumfatora wyłoni konkurs rzutów karnych, zapewne tuż przed północą.