Lech Poznań w sobotę zdobył mistrzostwo Polski. Jednym z piłkarzy, który pomógł zespołowi trenera Macieja Skorży, jest Dawid Kownacki. Czy 25-letni napastnik zostanie w Lechu na dłużej? Problem polega na tym, że piłkarz jest na Bułgarską tylko wypożyczony z Fortuny Düsseldorf. Według informacji Interii istnieje jednak pewna szansa, że "Kownaś" pozostanie w Wielkopolsce na kolejny sezon. Jak ustaliliśmy, działacze Lecha wkrótce rozpoczną rozmowy z niemieckim klubem. Kownacki chciałby grać w Lechu Zainteresowany dalszą grą w Lechu jest przede wszystkim sam Kownacki. Piłkarz na Bułgarskiej czuje się jak w domu, podoba mu się atmosfera i gra o najwyższe cele. Jednym z najważniejszych elementów jest również świetna relacja z trenerem Skorżą, który od dawna jest wielkim fanem talentu "Kownasia" i regularnie daje mu szanse. Kownacki za otrzymane zaufanie odwdzięczył się w ostatnich tygodniach pięcioma golami i dwiema asystami. A wszyscy w Poznaniu są przekonani, że klubowi może dać jeszcze więcej. - Wiemy na co stać Dawida, znamy jego umiejętności. Widać, że przez ostatnie lata dojrzał, także piłkarsko. Na pewno mógłby nam jeszcze pomóc - mówi nam jedna z najważniejszych osób w Lechu. Lech pobije swój rekord? Problemem są jednak pieniądze. W styczniu 2020 roku Niemcy zapłacili za Kownackiego blisko 7 mln euro. I te pieniądze chcieliby chociaż częściowo odzyskać. A Kolejorza w tym momencie nie stać na wydatek rzędu 3-4 mln euro. Nieoficjalnie słyszymy, że działacze w Poznaniu byliby gotowi pobić transferowy rekord klubu (który należy dziś do Adriela Ba Loui i wynosi 1,2 mln euro), ale to i tak wciąż znacznie mniej niż oczekują szefowie Fortuny. Innym pomysłem jest przedłużenie wypożyczenia Kownackiego do końca roku lub do końca sezonu i wpisanie do umowy kwoty za którą Lech mógłby piłkarza wykupić (teraz takiej kwoty nie ma, chociaż Lech zimą mocno o to zabiegał). Byłaby to furtka do działań po ewentualnym awansie Lecha do Ligi Mistrzów czy Ligi Europy. A także okazja dla 25-latka, aby powalczyć o względy selekcjonera Czesława Michniewicza i listopadowy wyjazd na mistrzostwa świata. Sebastian Staszewski, Interia