W sobotę Kownacki był jednym z bohaterów wielkiego starcia piłkarzy w samej końcówce spotkania z Legią w Warszawie. Po rzucie karnym wykorzystanym przez Marcina Robaka wziął piłkę i - jak twierdzi - chciał z nią biec na środek boiska. Został jednak powalony na murawę przez bramkarza Legii Arkadiusza Malarza, a później... duszony. Sędzia Szymon Marciniak źle ocenił sytuację, bo Malarza powinien był wyrzucić z boiska, tymczasem obu graczy ukarał żółtymi kartkami. Trzy dni później Kownacki strzelił bramkę Wiśle Kraków w Pucharze Polski, choć z nieznacznego spalonego. Był to jego pierwszy gol dla "Kolejorza" od marca tego roku. A mowa o piłkarzu, którego trener Adam Nawałka powołał do reprezentacji Polski w czerwcu 2015 roku, na mecze z Gruzją i Grecją. Tuż po meczu z Legią trener Nenad Bjelica był gościem programu "Cafe Futbol" w telewizji Polsat. W "Dogrywce" red. Roman Kołtoń zadał pytanie jednego z telewidzów, który chciał wiedzieć, czy Lech planuje zakup napastnika. Chorwat podkreślił, że stanie się tak w sytuacji, jeśli Nicki Bille nie będzie zdolny do gry, a według planów, za dwa miesiące powinien wrócić do treningów. On sam jest bowiem zadowolony z gry swoich piłkarzy, brakuje mu zaś bramek pomocników. Odniósł się też do sytuacji Kownackiego, który z przytupem zameldował się w Ekstraklasie, a od dłuższego czasu nie jest w stanie pokazać czegoś ponadprzeciętnego. - Chodzi o chłopaka, który ma 19 lat i w tym wieku dużo już zrobił w Ekstraklasie. Zawsze mówię, że łatwo jest wejść do ligi, a trudniej utrzymać się w niej na wysokim poziomie. Jest młody, trzeba mu w tym pomóc, ale nie poprzez mówienie, że jest drugim Ronaldo i będzie miał transfer za 20 milionów. To nie jest żadna pomoc - stwierdził Bjelica. Jego zdaniem ta pomoc wiąże się z utrzymywaniem koncentracji na treningach i w codziennej pracy. - Nie dotarło to do mnie, nie słyszałem tego. Wykonuję teraz swoją pracę, ale czasem jest ciężko, gdy dostaje się 10 minut, bo wszystko chce człowiek zrobić naraz. Jestem jednak cierpliwy, czekam na okazję, tak jak dostałem ją w meczu z Wisłą. Pokazałem trenerowi, że może na mnie liczyć i nieważne jest to, ile minut gry dostanę. Zawsze daję z siebie 100 procent - mówił Kownacki już po pucharowym starciu w Pucharze Polski. - Z ciężką pracą nie mam problemów, nauczyłem się jej jakiś czas temu, zrozumiałem, że jest niezbędna. Pokazuję to na treningach. Będę o tym mówił otwarcie, bo nie uważam, bym gdzieś się oszczędzał, zawsze daję z siebie maksa, tak samo na treningach jestem zaangażowany. Wiem, że kiedyś mi to los odda, ale kiedy - nie wiem - dodał piłkarz Lecha. Jeden z ekspertów Polsatu Wojciech Kowalczyk zauważył, że jego zdaniem Kownacki, oprócz kontuzji, miewał tez problemy z nadwagą. - Byłem na obu meczach młodzieżówki, rozmawiałem z ludźmi. Ma tendencje do tycia i jeśli się nie przypilnuje... - stwierdził. Bjelica nie podziela tego zdania: - Raczej większy problem dotyczy jego młodego wieku, bo mówimy o 19-latku, który ma dobrą umowę z klubem i znalazł się w sytuacji, gdy się o nim mówi. Nie jest mu łatwo poradzić sobie z tą popularnością. Nie każdy bowiem reaguje tak samo. Weźmy Jana Bednarka, który nie ma z tym żadnego problemu, że jest ważny, że gra w klubie i reprezentacji do lat 21, to inny typ charakteru. Dawid ma z tym problem i przejście do sytuacji, w której musi coś udowadniać, jest dla niego kłopotliwe. Łatwiej bowiem wejść na szczyt, a trudniej później potwierdzić swoją klasę - uważa Bjelica. Być może Kownacki jednak właśnie znalazł się w momencie, w którym coś w jego obiecującej karierze znów drgnęło. W niedawnym towarzyskim meczu reprezentacji U-21 z Czarnogórą zdobył bramkę i zaliczył dwie asysty. W dobrej formie może być niezwykle istotnym punktem w kadrze podczas przyszłorocznych Mistrzostw Europy. - Mecz z Wisłą był dobry dla mnie, ale nie chcę mówić za dużo po jednym spotkaniu, tylko w kolejnych pokazać, że dobrze się już czuję. Dwa tygodnie temu strzeliłem bramkę w reprezentacji, ona też dodał mi pewności siebie. Teraz w końcu strzeliłem w klubie, to pierwszy gol od marca. Na pewno przed nim ciśnienie było wyższe, ale nie powiem teraz, że ono zejdzie, bo w takim klubie jak Lech ono nigdy nie schodzi. Tu zawsze jest presja, by napastnik strzelał bramki - kończy Kownacki. Autor: Andrzej Grupa