Mikael Ishak jest jednym z liderów Lecha Poznań, a do tego pełni kluczową rolę - znów został wybrany pierwszym kapitanem mistrza Polski. W pierwszym starciu w nowym sezonie Szwed zdobył bramkę, która może mieć bardzo istotne znaczenie na całe lato. Jeśli Lech wygra bowiem dwumecz z Karabachem Agdam, będzie miał zapewnioną grę co najmniej w ostatniej rundzie kwalifikacji do Ligi Konferencji. Choć w Poznaniu marzą o czymś więcej. Na razie Lech prowadzi w połowie zmagań 1-0. Do rewanżu dojdzie w przyszły wtorek w Baku. - Czujemy się dobrze po tym spotkaniu, ale jesteśmy zmęczeni. Bardzo zmęczeni - mówił Ishak po spotkaniu i chwalił przygotowanie drużyny przez nowego szkoleniowca Johna van den Broma. - Mieliśmy bardzo dobry plan na to spotkanie i wykonaliśmy go perfekcyjnie. Walczyliśmy do samego końca, a jedyną ważną dla nas rzeczą był rezultat - mówił napastnik mistrza Polski. A że rywale przeważali? - Tak to w piłce bywa: oni posiadali piłkę, my walczyliśmy o wynik. Karabach niczym nas nie zaskoczył, bo wiedzieliśmy, że to bardzo dobry zespół. Mają ogromne doświadczenie z gry w pucharach - podkreślał Ishak. Mikael Ishak o wsparciu kibiców: To było coś nieprawdopodobnego Doświadczenie Lecha jest tu dużo mniejsze i obejmuje - w ostatnich latach - właściwie tylko w pięknym stylu zaliczone cztery rundy eliminacji do Ligi Europy w 2020 roku, a później trochę rozczarowującą fazę grupową. Na dodatek - wszystkie ówczesne spotkania odbywały się bez udziału publiczności, piłkarze byli odseparowani od całego świata. Tymczasem przeciwko Karabachowi Lech grał ze wsparciem ponad 25 tys. kibiców. - To było coś nieprawdopodobnego. Powtórzę: nieprawdopodobnego. Bardzo nam tego brakowało dwa lata temu, a już wtedy słyszeliśmy, że można grać przy ogłuszającym dopingu. Jestem przekonany, że gracze Karabachu też to czuli - stwierdził Ishak. Nie mógł się też nachwalić akcji, po której padła jego bramka, w sumie dość prosta. Przyłożył bowiem tylko nogę do piłki przed pustą bramką. - To była piękna akcja. Jeśli pamiętam, to Jesper zagrał do mnie, ja do Amarala, a Amaral zmienił stronę do Pereiry. Joel zagrał kapitalnego crossa, a ja trafiłem. Nie oglądałem tego jeszcze z odtworzenia, ale chyba się nie mylę - mówił zadowolony kapitan "Kolejorza". Powtórka w Baku mile widziana.