Interia.pl: W niedzielnym spotkaniu z Jagiellonią, po dłuższej przerwie spowodowanej kontuzją, pojawił się Pan na boisku, czy to znaczy, że z Pana kontuzjowaną nogą już wszystko ok? Krzysztof Chrapek: - Nie odczuwam już praktycznie żadnego bólu, powoli zapominam też psychicznie o tej kontuzji. Na razie przytrafiają mi się jeszcze takie małe mikro urazy, które są spowodowane prawdopodobnie przeciążeniami. No, ale mam nadzieję, że już wkrótce i te wspomniane przeciążenia znikną. Czy po kontuzji Krzysztofa Chrapka, już stać na grę przez 90 minut, czy raczej będzie Pan powoli starał się wchodzić w rytm meczowy oraz rytm grania? - Spokojnie (śmiech). Na pewno z powodu kontuzji bardzo brakuje mi ogrania meczowego, nie ma też, co ukrywać, że będzie trochę brakowało też sił. Po kontuzji zagrałem tylko w dwóch meczach i to w różnym wymiarze czasowym. Myślę jedna, że z czasem te zaległości uda mi się nadrobić i nie będę zbytnio odstawał od pozostałych swoich kolegów. W Lechu teraz bardzo liczą, i szukają zawodników ofensywnych, bo za żółte kartki w meczu z Odrą Wodzisław pauzować będzie Robert Lewandowski. Czy popularny "Chrapi" czuje się już na siłach, by wziąć ciężar gry ofensywnej na swoje barki? - Jak mam być szczery, to bardziej na napastnika w przedzie pasuje Tomek Mikołajczak. On jest wysoki, potrafi już dobrze się zastawić, powalczyć z silniejszymi od siebie graczami. Potrafi też wygrać walkę w powietrzu o piłkę. Ja bardziej bym się widział na boisku, gdzieś z boku. Jeśli więc pojawię się na murawie w Wodzisławiu Śląskim, to właśnie tak mnie trener ustawi na placu gry. Jest naprawdę dla Pana spora szansa, by wobec absencji Roberta Lewandowskiego zagrać w wyjściowym zestawieniu Lecha. - Pożyjemy, zobaczymy. Nie ma co teraz niczego przesądzać, bo do potyczki w Wodzisławiu Śląskim jest jeszcze sporo czasu. A o wszystkim zadecyduje ostatecznie trener Jacek Zieliński. Moim zdaniem z przodu zagra, od pierwszej minuty, Tomek Mikołajczak, wróci też Sławek Peszko, na prawą stronę. Kibice w Poznaniu wciąż czekają na pierwszego gola Krzysztofa Chrapka w ekstraklasie. W tym kontekście chyba bardzo Pan żałuje, chociażby niewykorzystanych okazji w ostatnim spotkaniu... - Oczywiście, że bardzo tych okazji żałuję. Ja naprawdę jeszcze bardziej niż kibice, czy Wy dziennikarze, czekam na tego swojego pierwszego gola w ekstraklasie. Sytuacje na boisku są, koledzy mi podają, ale niestety, jakoś się nie mogę na razie, wstrzelić w bramkę. Po kontuzji widać, że na pewno brakuje mi jeszcze tego ogrania, ale myślę, że z tygodnia na tydzień będzie coraz lepiej. A może brakuje Panu, po prostu trochę luzu przed bramką, za bardzo chce Pan strzelić tego pierwszego gola? - Może ma Pan rację (uśmiech). Na pewno brakuje mi skuteczności, może tego wspomnianego przez Pana wcześniej luzu, spokoju przy wykończeniu sytuacji. Na pewno będę na kolejnych zajęciach nad tymi elementami solidnie pracował. Mam więc nadzieję, że za jakiś czas ta praca przyniesie mi oczekiwane efekty. W Poznaniu rozmawiał: Łukasz Klin