Maciej Skorża opuścił Lecha Poznań nagle - odszedł w czerwcu z powodów osobistych. Mistrzowie Polski znaleźli się w trudnej sytuacji, bo musieli szybko zdecydować się na jakieś rozwiązanie. Wydawało się, że w tak podbramkowych okolicznościach zespół obejmie w naturalny sposób asystent, Rafał Janas. Znał pracę trenera Skorży, mógł ją kontynuować. Jak powiedział w programie meczyki.pl, taką zresztą dostał obietnicę od Lecha. Kolejorz jednak zmienił zdanie i tej obietnicy nie dotrzymał. Po około tygodniu pracy dostał wiadomość, że nowym szkoleniowcem będzie John van den Brom. CZYTAJ TAKŻE: Jak Lech Poznań postanowił, że Rafał Janas odejdzie, a zespół obejmie Holender Lech Poznań nie chciał powtarzać manewru z Dariuszem Żurawiem, czyli oddawać walki o Ligę Mistrzów i fazę grupową europejskich pucharów trenerowi bez doświadczenia, czekając na jego rozwój. Sięgnął po szkoleniowca z sukcesami - w Belgii i Holandii. Lech Poznań postawił na van den Broma. Słusznie? Trener Janas nie był przekonany, czy "holenderska szkołą" van den Broma na pewno nadaje się do Lecha. Martwiło go to, czy fakt, że John van den Brom nie odniósł sukcesów poza Beneluxem nie będzie miał kluczowego znaczenia. Postawił tezę, że Holender nie dostosowuje swoich pomysłów do możliwości zespołu. Przyznał, że Maciej Skorża oglądał bramkarza Artura Rudko, ale nie zdążył wydać opinii na jego temat. On sam zakładał, że w miejsce Mickey van der Harta przyjdzie ktoś lepszy. - Nie mieliśmy nic wspólnego z transferem Rudko - dodał. Co istotne, podzielił się też refleksją, że Lech Poznań na wieść o odejściu Macieja Skorży z przyczyn osobistych doszukiwał się drugiego dnia i nie do końca dowierzał, że podana wersja jest prawdziwa. Lech zakładał, że Skorża może mieć ofertę z innego klubu.