Zimą Lech Poznań decydował, co zrobić z bramkarzami, bo obu kończyły się kontrakty. Postawił na Filipa Bednarka, przedłużył z nim umowę, ale wiosną i tak bronił głównie Mickey van der Hart. Holender po mistrzowskim sezonie odszedł, jego miejsce zajął Artur Rudko. Lech pozyskał więc golkipera, który rozegrał kiedyś kilka spotkań w Lidze Mistrzów, ale Lech do tych elitarnych rozgrywek nie wprowadził. Mało tego, jego kiepska postawa w Baku sprawiła, że wręcz zamknął drzwi przed drużyną. Dwa tygodnie później w Gruzji doznał kontuzji mięśniowej i stracił miejsce w składzie na rzecz Bednarka. Rudko zarabia sporo, ale... nie gra. Tańszy Bednarek nie zawodzi To o tyle zaskakujące, że Lech wyłożył spore pieniądze na transfer Rudko. Może nie tyle na sam transfer, bo wypożyczenie z Metalista Charków wiele nie kosztowało, ale piłkarz sporo w Poznaniu zarabia. Potwierdził to niedawno prezes Lecha Piotr Rutkowski, w rozmowie z Dawidem Dobraszem z Meczyków. "Przychodzi do nas zawodnik z dużą pensją" - mówił właściciel klubu, a po chwili to potwierdził. I zaznaczył, że na oceny przyjdzie czas później. Tyle że koniecznością ściągnięcia dobrego bramkarza, a także rozmowami z Michałem Helikiem, jak się okazało później nieskutecznymi, mistrz Polski tłumaczył fiasko negocjacji z Fortuna Düsseldorf o Dawida Kownackiego. W Lechu podstawowym bramkarzem jest więc Filip Bednarek, który nie ma może wielu spektakularnych interwencji, ale w trzech ostatnich spotkaniach nie przepuścił żadnego strzału. Sam zresztą to przyznaje i twierdzi, że takie spotkania są dla niego najtrudniejsze. - Nie musiałem się za wiele napracować, by to zero z tyłu utrzymać, ale to ciężkie by zachować koncentrację na ten czasem jeden jedyny groźny strzał w meczu, gdy musisz się wykazać. Tak było w meczu z Widzewem - mówił po spotkaniu. - Podobnie było w spotkaniu z Piastem, trochę inaczej na Lechii, bo jednak dostałem kilka uderzeń na początku. Mimo wszystko mam satysfakcję z tego zera - twierdzi bramkarz Lecha. Szczerość bramkarza Lecha: Twitter to nie jest mój świat I nie przejmuje się tym, że kibice oceniają w mediach społecznościowych, że on też zyskał na powrocie do gry środkowych obrońców. - Twitter jest pełen różnych opinii, ja się tam nie mieszam, bo to nie jest moje miejsce na ziemi. Swoje miejsce znajduję w bramce "Kolejorza", tu się spełniam - zaznacza. - Staram się moją formę utrzymywać na tym samym poziomie, to dla mnie najważniejsze. Wolę, w skali od 1 do 10, zagrać za każdym razem na szóstkę, niż raz na ósemkę, a zaraz na czwórkę. To dla bramkarza powinno być istotne, by umiał zachować zimną głowę, szczególnie w Lechu, gdy zdarzają się takie trudne mecze z bardzo cofniętym rywalem - przyznaje. W czwartek ciężka przeprawa Lecha - mecz w Walencji z rewelacyjnym Villarrealem W czwartek już tak nie będzie. Lech zmierzy się w Hiszpanii z Villarrealem, półfinalistą ostatniej Ligi Mistrzów, głównym faworytem Ligi Konferencji. W La Liga Villarreal jest trzeci, tuż za Barceloną. W czterech spotkaniach zdobył 10 punktów, pokonał już na wyjeździe Atletico Madryt. Do tego jeszcze imponujący bilans bramek: 9-0. Zespół Unaia Emery'ego oddał w tych czterech spotkaniach 25 celnych strzałów, rywale zaś 13. Bednarka czeka na pewno sporo pracy - czwartkowy mecz na stadionie Levante w Walencji o godz. 18.45.