Jasmin Burić gra w Poznaniu od początku 2008 roku - pierwsze pół roku spędził w zespole Młodej Ekstraklasy Lecha, później występował już w ekstraklasie. Początkowo o miejsce w bramce musiał rywalizować z Grzegorzem Kasprzikiem i Krzysztofem Kotorowskim, w ostatnich trzech sezonach rywalem jest tylko ten drugi. Bośniak wywalczył sobie pozycję pierwszego bramkarza i wszystko wskazuje na to, ze tak będzie w najbliższym sezonie. INTERIA.PL: Masz 26 lat, cztery sezony spędziłeś w Lechu. To nie jest najlepszy czas, by spróbować czegoś nowego w silniejszej lidze? Jasmin Burić: - Mam swoje ambicje i marzenia, ale spokojnie wchodzę w każdy sezon. Zobaczymy, co będzie, najważniejsze jest zdrowie i regularna gra. Na razie ja jestem zadowolony, a i klub chyba jest zadowolony. Czyli na razie nie planujesz przeprowadzki? - Rok temu podpisałem nowy kontrakt z Lechem, na cztery lata. Naprawdę chciałbym kiedyś spróbować się w jakiejś mocniejszej lidze, ale nie będę niczego szukał na siłę. Koncentruję się na Lechu, a jak będę dobrze grał, to oferty same przyjdą. A już były takie? - Nie wiem, to pytanie bardziej do klubu. Ja żadnej nie widziałem. Pechowa kontuzja z meczu z Jagiellonią sprawiła, że opuściłeś ostatnie mecze, w tym kluczowy z Legią. Masz żal do losu? - Szkoda mi tego, bo miałem za sobą dobry sezon, a nie dane mi było powalczyć o mistrza. Takie jest życie, niczego nie mogę zmienić. Mimo wszystko sezon mogę uznać za udany. Co myślałeś, gdy Vrdoljak wykonywał karnego w Warszawie w meczu z Lechem? - Pomyślałem, że uderzy w tę stronę, w którą uderzył. Tak jak "Kotor". Vrdoljak był pod dużą presją, ale trzymał zimną krew i strzelił bardzo dobrze. Gdybyś stał w bramce, podszedłbyś do Vrdoljaka, coś tam powiedział w swoim języku? - Myślę, że tak - na pewno. Spróbowałbym go trochę zdekoncentrować. Specjalistą od tego jest w waszej drużynie Łukasz Trałka. Dwa razy coś mówił Jeleniowi i Nakoulmie, a oni później nie potrafili pokonać ciebie z jedenastu metrów. - To efekt mojej dobrej współpracy z Trałką (śmiech). Zawsze podchodził do mnie i pytał, co myślę o karnym, gdzie rywal ma uderzać. Ja mówiłem swoje, on swoje i podejmowaliśmy decyzję, gdzie ja pójdę. Łukasz coś przekazywał rywalowi. Reprezentacja Bośni i Hercegowiny znakomicie spisuje się w eliminacjach do mistrzostw świata, jesteście blisko gry w Brazylii. Liczysz na jakieś powołanie? - Mamy chyba najlepszą drużynę w historii bośniackiej piłki i najlepszą drużynę. Cały czas mam nadzieję, że uda mi się trafić do reprezentacji, ale będzie o to ciężko. Nie wiem co nasz szkoleniowiec myśli o polskiej lidze. Może gdybyśmy dobrze zagrali w Lidze Europejskiej, to miałbym duży plus i dostał szansę. Po tamtej edycji, w której świetnie radziliście sobie z Manchesterem City czy Juventusem, mówiło się o takiej szansie. - Bo Liga Europejska dużo daje, także mnie. Z nikim jednak nie rozmawiałem o powołaniu. Znasz tych bramkarzy, którzy bronią w reprezentacji Bośni? Znam się tylko z jednym, Asmirem Avdukiciem, z którym kiedyś grałem w Celiku Zenica. On ma teraz 32 czy 33 lata. Nasz pierwszy bramkarz jest świetny, gra w Premiership (Asmir Begović występuje w Stoke City - red.), nie ma co mówić. Myślę jednak, że bramkarzem numer trzy mógłbym być już teraz. To jednak selekcjoner decyduje. Czyli faza grupowa Ligi Europejskiej może być przepustką, by Safet Susić cię powołał? - Tak, to szansa. Zwłaszcza, że za rok są mistrzostwa świata, a to by było coś wielkiego pojechać do Brazylii. Grałem z Lechem Ligę Europy, sporo wygraliśmy, było pięknie. Może jak się powtórzy, to jednak pojadę do Ameryki. Mam szansę, został rok czasu. Dwa, trzy lata temu trenerzy Bakero czy Zieliński mówili, że o pozycję pierwszego bramkarza walczycie z Kotorowskim jak równy z równym. Dziś, gdy jesteś zdrowy, masz jednak pewne miejsce. Jak to odbierasz? - Nie myślę o tym. Szanuję "Kotora" jako bramkarza i człowieka. Nie chcę mówić, że ja jestem pierwszy i spokojnie sobie chodzić od treningu do treningu czy od meczu do meczu. Lubię spokój, ale doceniam też kolegę. W najbliższym sezonie Lech może zagrać koło 50 spotkań. Dasz radę to wytrzymać, skoro w ostatnim, krótszym sezonie dwa razy doznałeś kontuzji? - Nie boję się. Obciążenia są takie, że uraz może się przytrafić w każdym momencie, ale nie musi. Dla mnie to fajne, że będzie aż tyle pojedynków. W Anglii mogą grać po 60 czy 70 razy, więc cieszmy się, że my też możemy mieć więcej szans. Liga będzie bardziej interesująca dla nas i dla kibiców. W ostatnim sezonie ligowym wpuściłeś 15 bramek w 22 meczach. Masz o któreś z nich żal do siebie? - Zrobiłem błąd z Pogonią, gdy zremisowaliśmy 1-1 i z Zagłębiem, w wygranym meczu 3-1. Takiej dziwnej bramki to chyba nigdy nie wpuściłem. Piłka leciała z 30 metrów i wpadła między nogami. Nie wiem jak to się stało. Chyba tylko o te dwie mogę mieć do siebie pretensje. Ogólnie to był jednak udany sezon? - Tak, odkąd jestem w Polsce, to tylko raz miałem kryzys. Wtedy trenerem był Jacek Zieliński, ja byłem w słabszej formie, a Lech przegrywał mecz za meczem. Z tych czterech lat jestem jednak bardzo zadowolony, ale najważniejsze, że cały czas poprawiam swoje umiejętności. Rozmawiał: Andrzej Grupa