W końcówce spotkania Lech Poznań - Zagłębie Lubin, gospodarze rzucili wszystko na jedną szalę, chcąc za wszelką cenę doprowadzić do remisu. W 87. minucie stadion eksplodował z radości, gdy futbolówkę w siatce umieścił Mikael Ishak. Radość Lechitów nie trwała zbyt długo, gdyż niemal natychmiastowo sędzia Łukasz Kuźma odgwizdał przewinienie. Zdaniem arbitra, kapitan Lecha Poznań przyjął piłkę ręką, a następnie oddał celny strzał na bramkę. Wszystko wydaje się klarowne, aż do momentu obejrzenia powtórek. Niestety, trudno jest jednoznacznie stwierdzić, od której części ciała dokładnie odbiła się piłka. Wydaje się, że jest to na granicy dopuszczalnego miejsca - czyli na granicy barku i ramienia. Kontrowersja w meczu Lech Poznań - Zagłębie Lubin. Gospodarze ograbieni z gola? Zgodnie z przepisami gry: "Dla oceny kontaktu ręki z piłką uznaje się, że górna granica ręki znajduje się na wysokości pachy. Nie każdy kontakt ręki lub ramienia zawodnika z piłką jest nieprzepisowy." Oglądając zaprezentowaną powtórkę, nie da się jednoznacznie stwierdzić, gdzie dokładnie odbiła się piłka. Jedni powiedzą, że bark, a inni że ramię. Sytuację tę, sprawdzili sędziowie VAR, których funkcję pełnili Szymon Marciniak i Jakub Winkler. Arbitrzy ocenili najpierw, czy Ishak w momencie podania piłki od Filipa Dagerstala nie znajdował się na spalonym, a następnie przystąpili do oceny czy piłka odbiła się od ręki, czy od barku kapitana Lecha. Finalnie sędziowie VAR nie dopatrzyli się błędu i podtrzymali decyzję boiskową, co rozwścieczyło fanów poznańskiego Lecha. Lech Poznań czuje się skrzywdzony. Sędziowie nieuznali bramki na wagę remisu Zgodnie z zasadami, aby VAR mógł interweniować i zmienić decyzję, musi mieć 100-procentowy dowód na to, że doszło do pomyłki. Zaprezentowana powtórka, niestety takim dowodem nie jest, gdyż dla jednych będzie to bark, a dla drugich ramię, które stanowi już nieprzepisową część ręki. Być może sędziowie VAR, którzy szybko przeanalizowali tę sytuację, mieli do dyspozycji inne powtórki, które nie zostały zaprezentowane w telewizji i na ich podstawie wydali werdykt. Pamiętajmy, że zgodnie z ideą VAR nie chcemy tworzyć z kontrowersji innej kontrowersji. Czytaj także: Nagelsmann wściekły na sędziów