To bardzo niepokojące słowa, bo akurat na środku obrony Lech ma spory deficyt. Po zimowym odejściu Thomasa Rogne, a także niedawnym Mateusza Skrzypczaka, zostało na tej pozycji trzech piłkarzy, zaś pod koniec marca z tego grona wypadł Bartosz Salamon. Reprezentant Polski niby miał wrócić do gry jeszcze pod koniec sezonu, był z zespołem na finale Pucharu Polski, ale w kadrze meczowej nie znalazł się ani razu. I co gorsze, jak sam twierdzi, nadal sytuacja jest daleka od optymalnej, choć już trenuje. - Nie można tego nazwać pełnymi obrotami. Patrząc, jak blisko jest do ważnych meczów i w jakim punkcie jesteśmy, chciałbym być z drużyną. Ta moje regeneracja nie przeszła jednak odpowiednio, straciliśmy dużo czasu, mogłem być w dużo lepszym punkcie niż jestem teraz. Gram z bólami, nie jestem jeszcze gotowy do gry, ale staram się grać. Zobaczymy, co z tego wyjdzie - mówił, a później uściślił, trochę uderzając jednak w sam klub. - To była poważna kontuzja i dlatego trzeba było skrupulatnie prowadzić rehabilitację. Gra Salamona jest o tyle ważna, że mistrz Polski ma w tej chwili w treningu tylko jednego w pełni zdrowego środkowego obrońcę - Antonio Milicia. Chorwat po kontuzji Salamona tworzył na środku duet z Ľubomírem Šatką, ale ten ostatni jeszcze w tym tygodniu jeździł po Europie i Azji z reprezentacją Słowacji. W zeszły piątek grał w Mardakanie koło Baku z Azerbejdżanem, a w poniedziałek był w Kazachstanie. Teraz ma urlop, do eliminacji Ligi Mistrzów przystąpi z marszu. A tu od razu na Lecha czeka mocny przeciwnik - Karabach Agdam. - My też czujemy się mocni, chcemy zobaczyć, jak się spiszemy w takiej konfrontacji. Bartosz Salamon: Grupa została ta sama, ale brakuje sternika Salamon podczas spotkania z dziennikarzami odniósł się także do rezygnacji z pracy w klubie Macieja Skorży. - Szok to może nie był, bo dochodziły do nas głosy, że może być taka opcja. Szokiem było to, z jakich powodów trener odszedł. O samej decyzji dowiedzieliśmy się z komunikatu. Później do nas trener zadzwonił, pewnie do większości zawodników - opowiadał Salamon. Sam przyznaje, że to bardzo smutna chwila dla niego i dla całego Lecha. - Raz, że straciliśmy świetnego trenera. A dwa - to same powody rezygnacji. To właśnie jest najgorsze w tym wszystkim. Życzymy mu, aby dobrze się wszystko poukładało i by mógł wrócić do normalnego życia w gronie rodzinnym. Stworzyliśmy razem monolit, coś mocnego. Grupa została ta sama, ale brakuje sternika - dzielił się wrażeniami Bartosz Salamon. CZYTAJ TAKŻE: Zmiany w Lechu dotkną nie tylko stanowiska pierwszego trenera. Kto jeszcze może stracić pracę? Bartosz Salamon: Takie rzeczy się zdarzają Obrońca Lecha przyznał, że decyzja o rezygnacji Macieja Skorży nie wpłynęła aż tak mocno na atmosferę w szatni. - Atmosfera jest taka sama, w piłce podobne rzeczy się zdarzają. Może nie za często z powodów osobistych, ale się zdarzają i trzeba to przyjąć do wiadomości. Mieliśmy czas, aby się z tą sytuacją zapoznać i pogodzić. Nie ma już co płakać - stwierdził Salamon i zapewnił, że piłkarze Lecha starają się teraz pomóc Rafałowi Janasowi, który na razie przejął rolę Skorży. - Trener da z siebie wszystko, a my staramy się pomóc i zachować tak, jakby wszystko było normalnie. A nowy trener? Za bardzo się tym nie ekscytuję. Ktokolwiek przyjdzie, będzie z zagranicy. Nie poznaliśmy się dotąd, będzie gadał po angielsku. Powie nam, co mamy robić, a my to zrobimy. Pierwszy mecz Lecha - rywalem Widzew Łódź W sobotę Lech Poznań zagra pierwszy sparing w okresie przygotowawczym - jego rywalem o godz. 11.30 będzie Widzew Łódź.