Piłkarze Lecha Poznań w poniedziałek wznowili zajęcia po prawie czterotygodniowej przerwie -ruszyli w ostrym tempie. Trener Jose Maria Bakero organizuje po dwa zajęcia dziennie, do tego piłkarze przeszli jeszcze badania wydolnościowe w klinice Rehasport. Biegali tam na specjalnej bieżni przy coraz większej prędkości - aż do momentu, gdy nie powiedzieli: dość. Wtedy fizjolog Jakub Kryściak mógł określić ich pułap tlenowy i kilka innych parametrów. Czy taki kilkunastominutowy bieg był większym wysiłkiem niż pierwszy trening? - Skądże - odpowiada pomocnik Lecha Ivan Djurdjević. Serb zauważył, że Bakero rozpoczął przygotowania od mocnego uderzenia, ale nie ma wyjścia. - Nie możemy już sobie pozwolić na bieganie po lesie, bo nie ma na to czasu. W Schalke trener Magath też ma swój program i albo piłkarz go wytrzyma, albo nie. Bakero podchodzi do tego podobnie. Wczoraj mieliśmy dwugodzinny trening i nie interesowało go, czy ktoś jeszcze może biegać czy nie. Każdy z nas dostał przed urlopem program do wykonania. Jak ktoś to wykonał, to nie powinien narzekać. A jak ktoś tego nie zrobił, to ma problem - przyznaje Djurdjević. Czy te przygotowania rozpoczęły się od jeszcze mocniejszego akcentu niż za czasów Franciszka Smudy, który też słynął z twardej ręki, a jego obozy w Szklarskiej Porębie piłkarze przeklinali tygodniami? - Chyba tak, ale to nie ma większego znaczenia. Wiem jak się pracowało w Portugalii czy Hiszpanii, z Bakero jest podobnie. Trenerów nie ma co porównywać, ważne są wyniki - ocenia Serb. Już w niedzielę poznaniacy polecą na pierwsze zgrupowanie - dwutygodniowe do hiszpańskiego kurortu La Quinta koło Marbelli. - Tam ulgi na pewno nie będzie. W Hiszpanii mamy dwa tygodnie, by zbudować bazę na całą rundę. Tam musimy wszystko dokręcić, a w Turcji w lutym sprawdzimy, czy jest już dobrze dokręcone. Pozostanie nam praca nad ustawieniem i taktyką - zaznaczył Djurdjević. Czy to, że Lech przystąpi do spotkań ze Sportingiem Braga w Lidze Europejskiej z marszu nie będzie dla niego utrudnieniem? - Nie ma reguły. Może się okazać, że oni cały czas grają i to męczy ich organizmy. Każdy organizm przechodzi fazy, raz idzie do góry, a raz spada. Bo ile można grać bez przerwy i ciągle się motywować? My przekonaliśmy się o tym jesienią w lidze - powiedział pomocnik Lecha, któremu w czerwcu kończy się kontrakt w klubie. - Wszystko jest w rekach działaczy. Ja mogę się starać grać jak najlepiej, ale kolejny krok należy do Lecha - podsumował Ivan Djurdjević.