Piłkarze Lecha od środy są zakwaterowani w hotelu Clarion. W czwartek o godz. 19 zagrają na Rasundzie z AIK Solna w meczu trzeciej rundy kwalifikacji Ligi Europejskiej. Niestety, graczom Lecha nie było dane spędzić w spokoju ostatniej nocy - dwukrotnie budził ich alarm przeciwpożarowy. Po raz pierwszy syreny zawyły o godz. 3.39 - wszyscy goście hotelu, około pięćset osób, zostało zmuszonych do wyjścia na zewnątrz budynku. Do swoich pokojów mogli wrócić dopiero pół godziny później. Tuż przed godziną szóstą syreny zawyły ponownie - tym razem część gości pozostała już w swoich pokojach. - Dostaliśmy oficjalne przeprosiny na piśmie, ale jadę właśnie na spotkanie z delegatem UEFA i będę musiał zgłosić to zdarzenie. Po takiej nocy nie jesteśmy przygotowani do meczu na sto procent, teraz zawodnicy jeszcze odsypiają noc, a i pewnie w trakcie dnia dostaną trochę więcej wolnego. Mam nadzieję, że nie zadziała to źle na ich psychikę - mówi kierownik Motała. Przy pierwszym alarmie do hotelu przyjechały dwie jednostki straży pożarnej, ale nie musiały prowadzić akcji. - Dowiedzieliśmy się, że około trzeciej w nocy po hotelu kręcił się jakiś mężczyzna, który szukał znajomych, wychwycili to ochroniarze w systemie monitoringu. Podobno został zatrzymany. Nie wiem, czy to on włączył ten alarm. Drugi alarm był technicznym błędem, następstwem tego pierwszego - powiedział Motała. Andrzej Grupa