Tylko bowiem Widzew Łódź w 1997 roku sięgnął po trofeum dzięki takiej serii zwycięstw, jak Lech Poznań w tym roku. Kolejorz mimo kłopotów na początku roku, gdy dziesiątkowały go choroby (w tym Covid-19), kontuzje i - w co aż trudno uwierzyć przy tej kadrze - kłopoty osobowe, koniec sezonu miał miażdżący. Wygrał sześć ostatnich meczów, co nikomu poza Widzewem przed ćwierćwieczem się nie udało. Średnia punktowa Lecha wynosi 2,18 na mecz - to ogromnie dużo. Dla porównania - Legia Warszawa w poprzednim sezonie osiągnęła średnią 2,13 pkt na mecz, w 2020 roku było to poniżej dwóch punktów na mecz - 1,86. Piast Gliwice w 2019 roku także ze średnią 1,94 nie doszedł do dwóch punktów na mecz, a żeby znaleźć porównywalną średnią, musimy się cofnąć do 2014 roku. I to, zdaniem sporej grupy fachowców, miałoby świadczyć o tym, że Lech Poznań został mistrzem Polski, bo liga była słaba? To jeden z najmocniejszych mistrzów kraju w XXI wieku, nad wyraz skuteczny w wygrywaniu. Mistrz bez "wyścigu żółwi" i podobnych historii, które regularnie zdarzały się we wcześniejszych sezonach, Poznaniacy do końca rywalizowali z dwoma przeciwnikami - Rakowem Częstochowa i Pogonią Szczecin, z których każdy osiągnął także bardzo wysoką średnią punktową. W wypadku Rakowa było to 2,02 pkt na mecz; w niektórych sezonach dałoby mu to mistrzostwo. Pogoń osiągnęła 1,91 pkt na mecz. Słaba Legia Warszawa to nie problem Lecha Poznań Rzecz jasna, niedorzeczne opinie o tym, że Lech wygrał słabością ligi wzięły się stąd, że w wyścigu po koronę nie wzięła udziału wyjątkowo słaba Legia Warszawa, której przeznaczeniem w tych rozgrywkach była raczej walka o utrzymanie. To jednak nie znaczy, że liga była słaba, co najwyżej - że słaba była Legia. Raków czy Pogoń bez problemy zastąpiły warszawiaków i osiągnęły wyższa skuteczność punktowa niż oni w kilku wcześniejszych sezonach. W 2020 roku chociażby z tym dorobkiem mistrzem Polski byłby nie tylko Raków, ale i Pogoń. CZYTAJ TAKŻE: Lech Poznań ma problem z reprezentantami Polski To mniej więcej tak, jakby powiedzieć, że w poprzednim sezonie liga była słaba, bo odległe miejsce zajął Lech Poznań i Legia wykorzystała słabość innych. Nikt wówczas nie podnosił tak absurdalnej argumentacji, bowiem mistrz to mistrz - zespół, który równie korzysta ze słabości innych, co z ich siły. Jest po prostu od nich jeszcze mocniejszy. Sezon 2021/2022 nie był ani ekstremalny, ani wyjątkowy. Wskazał jedynie, że polaryzacja polskiej Ekstraklasy i zdominowanie jej przez jeden klub nie jest możliwe. To nie Bundesliga, tutaj realnych kandydatów do mistrzostwa jest znacznie więcej. Na dzisiaj to Lech, Raków, Pogoń, niewykluczone, że w kolejnym sezonie dołączy Legia, a może ktoś jeszcze zacznie punktować. Liga będzie wtedy coraz silniejsza, a nie coraz słabsza.