Gdyby się zgodził, 20-letni napastnik stałby się najdroższym zawodnikiem w historii polskiego futbolu. Prezes "Kolejorza" Andrzej Kadziński tak tłumaczył decyzję: "Po pierwsze, nie jesteśmy przygotowani na jego odejście. Prawda jest taka, że najpierw musimy przygotować się na taki transfer i mieć alternatywę, czyli sprawdzonych napastników, których można od razu sprowadzić. I po drugie, złożyliśmy latem obietnicę kibicom, że latem odejdzie tylko jeden kluczowy piłkarz". NIeoczekiwanie był nim Rafał Murawski, za którego Rubin Kazań wyłożył 3,2 mln euro. Według prezesa Lecha rozmowy z Ukraińcami nie były negocjacjami, a jedynie omówieniem różnych wariantów i jest duże prawdopodobieństwo, że oba kluby powrócą do tematu. Przeszkodą może być jednak stanowisko samego piłkarza, który nie ukrywa, że chciałby zamienić polską ekstraklasę na silną zachodnioeuropejską ligę. Czytaj także: <a href="http://sport.interia.pl/felietony/kolton/news/roman-kolton-szalone-godziny-lecha,1356626">Roman Kołtoń: Szalone godziny Lecha</a>