Klęskę w Szczecinie (1-5 z Pogonią) najlepszy snajper Lecha Łukasz Teodorczyk oglądał w telewizji, bo pauzował za żółte kartki. Mógł więc popatrzeć, jak Marcin Robak z Pogoni strzela pięć bramek w sześciu sytuacjach. Teodorczyk, walczący z Robakiem o miejsce w kadrze, dziś mógł co najmniej wyrównać ten wynik, jesli nie poprawić. Zagrał jednak bardzo nieskutecznie, podobnie zresztą jak większość jego kolegów z drużyny. Wymienianie wszystkich okazji poznaniaków w tym spotkaniu nie ma sensu - było ich na trzy albo cztery normalne ligowe mecze. Pierwszego gola Piasta mógł stracić już w 5. minucie, gdy Jakub Szumski z największym trudem wybił piłkę po uderzeniu... stopera Piasta Heberta. Później pomylił się Kasper Haemaelaeinen, Teodorczyk spudłował w sytuacji sam na sam czy też stojąc pięć metrów od bramki. Gdy już trafił, to ze spalonego. Piast prezentował się w Poznaniu bardzo słabo. Schowany za podwójną gardą, jakby skazany na pożarcie. To zespół idealnie pasujący Lechowi, który z Piastem w ekstraklasie jeszcze nie przegrał, a w trzech poprzednich spotkaniach zdobył komplet punktów przy bilansie bramek 9-0. Trudno jako strzał liczyć próbę Rubena Jurado z połowy boiska zaraz po pierwszym gwizdku sędziego, bo to raczej możliwe tylko w piłce halowej. Dopiero w 28. minucie Tomasz Podgórski zdołał skierować piłkę zza pola karnego w kierunku Macieja Gostomskiego - nawet dosłownie, bo bramkarz Lecha nie musiał się nawet ruszyć, by złapać piłkę. Kibice Lecha w końcu doczekali się bramki - strzelił ją w 35. minucie Szymon Pałowski. Cała akcja była dziełem świetnie spisującego się w środku pola Karola Linetty'ego oraz Haemaelaeinena. Po dośrodkowaniu Fina piłka trafiła w końcu pod nogi Pawłowskiego, który uderzał dwa razy. Najpierw w obrońcę, po chwili już do siatki. Z gola cieszył się tak, jakby to było jego pierwsze, a nie 25. trafienie w ekstraklasie. Inna sprawa, że skrzydłowy "Kolejorza" potrzebował aż 24 spotkań, by po raz pierwszy zdobyć bramkę dla tej drużyny. Przed przerwą Piast miał jeszcze dwa rzuty wolne w dobrej odległości, by pokusić się o wyrównanie. Ma przecież w swoich szeregach Tomasza Podgórskiego. Skrzydłowy gliwiczan uderzał jednak albo za słabo, albo niecelnie. Po przerwie mecz zrobił się bardzo chaotyczny. Piast stworzył sobie jedną znakomitą okazję do wyrównania - w 52. minucie Gerard Badia wyprzedził Mateusza Możdżenia, uderzył piłkę głową obok wybiegającego Gostomskiego, ale minimalnie spudłował. Później znów na boisku rządził Lech. Goście nieco przesunęli się do przodu, ale ryzykowali wtedy szybkimi kontrami lechitów. Poznaniacy stwarzali sobie sytuację co chwilę. Fatalnie pudłował Teodorczyk, kilka razy Szumski bronił uderzenia Pawłowskiego, Haemaelaeinena czy Trałki. W 66. minucie Fin doznał w polu karnym Piasta kontuzji - zastąpił go wówczas Dawid Kownacki, który lada dzień będzie świętował 17. urodziny. To był ważny moment tego spotkania. W 75. minucie Kownacki zabrał piłkę Kornelowi Osyrze, a później "na nos" wrzucił piłkę w pole karne do zamykającego akcję Teodorczyka. Napastnik Lecha miał w tym spotkaniu dużo łatwiejsze pozycje strzeleckie, ale trafił właśnie teraz. Chwilę później na 3-0 podwyższył zza pola karnego Pawłowski i emocje się skończyły. Kownacki miał jeszcze jeden moment chwały. W ostatniej minucie doliczonego czasu przebiegł z piłką od połowy boiska do linii bocznej pola karnego, znów idealnie zacentrował, a starszy od niego o dwa lata Karol Linetty strzelił swojego pierwszego gola w ekstraklasie. Kibice wykrzyczeli jego nazwisko już po spotkaniu, bo sędzia Jarosław Przybył zdążył już je zakończyć. Marcin Brosz, trener Piasta: Grając przy Bułgarskiej zadawaliśmy sobie sprawe, że każdy błąd może oznaczać utratę bramki. Tych błędów było za dużo. Do drugiej bramki staralismy się zdobyć gola, później utraciliśmy pewność siebie. Wprowadzamy do zespołu młodych piłkarzy, to też powoduje więcej błedów, choć nie tłumaczy takiej ich ilości. Mariusz Rumak, trener Lecha: Dziękuję kibicom, bo przyjęli nas dobrze, a sztuką jest być z zespołem wtedy, gdy mu nie idzie. A szło ciężko, na pierwszego gola czekaliśmy ponad pół godziny. To ważne trzy punkty, ale tylko trzy punkty. Ciężkie chwile za nami, ale już o nich nie myślimy. Dziś mój zespół pokazał charakter i oby tak było w kolejnym z Widzewem. Kasper Haemaelaeinen ma problem z kolanem, nie jest to chyba duży problem, ale trzeba to sprawdzić. A Dawid Kownacki? Już dobrze grał w Szczecinie, udowodnił, ze jego wejście rozbujało zespół. Dwie asysty pokazały jego duże umiejętności. Dostrzegł Karola Linetty'ego, który mógł strzelić swoją pierwszą bramkę w ekstraklasie. Andrzej Grupa Lech Poznań - Piast Gliwice 4-0 (1-0) Bramki: 1-0 Pawłowski (35.), 2-0 Teodorczyk (75.), 3-0 Pawłowski (86.), 4-0 Linetty (90. +3) Lech: Gostomski - Możdżeń, Arboleda, Kamiński, Douglas - Pawłowski (90. Bednarek), Linetty, Trałka, Haemaelaeinen (68. Kownacki), Lovrencsics (62. Claasen ŻK) - Teodorczyk. Piast: Szumski - Szeliga, Osyra, Hebert, Klepczyński - Podgórski, Nikiema, Murawski (70. Izvolt), Badia (86. Rabiola), Hanzel - Ruben Jurado (82. Kędziora). Sędziował Jarosław Przybył (Kluczbork). Widzów: 13 621. Zobacz wyniki, terminarz i tabelę T-Mobile Ekstraklasy