Policjanci postanowili wylegitymować i spisać wszystkich zajmujących trybunę D1 fanów. Potrzebne im to było zapewne do dochodzenia w sprawie tego, kto odpalił race. Bramkarz Zbigniew Małkowski nie udał się pod prysznic po końcowym gwizdku, tylko - widząc, że kibice nie mogą opuścić swobodnie stadionu, poszedł się wstawić za nimi. Na zarejestrowanym przez cksport.pl filmie widać, jak Małkowski apeluje do policjantów: - Macie ich puścić bez legitymowania, takie jest polecenie kierownika do spraw bezpieczeństwa. Wiem, bo przecież byłem u niego. Ej, weź krótkofalówką sprawdź. Przecież byłem u kierownika, powiedział, że puszcza ludzi bez legitymowania - apelował Małkowski nie reagując na padające z ust funkcjonariusza: "No i po co dyskutujemy?!" "Niech żyje wolność, wolność na stadionach, niech się palą race, niech żyje Korona" - śpiewali kibice. Okazało się, że faktycznie zapadła decyzja o wypuszczeniu kibiców. Uradowani fani skandowali nazwisko Małkowskiego i słusznie, bo mógł przecież mieć wszystko w nosie i pójść pod prysznic, ale nie było mu wszystko jedno, co się z stanie z tymi, dzięki którym kręci się zabawa pod nazwą "T-Mobile Ekstraklasa". Mecz z Jagiellonią Korona wygrała 5-0.