- To był mecz pełen dramaturgii. W tym spotkaniu zdobyliśmy cztery bramki, ale i tak nie wystarczyło to do wywiezienia z Gdańska nawet remisu. Pierwszego gola strzeliła nie Lechia, ale my sami sobie, poza tym arbiter nie uznał nam w pierwszej połowie prawidłowego trafienia. Na wyjazdach naprawdę gramy dobrze, jednak na obcych boiskach nie zdobywamy punktów - mówił Leszek Ojrzyński, trener Korony. Gospodarze pierwszą bramkę zdobyli w wyniku nieporozumienia Pavola Stano ze Zbigniewem Małkowskim. Ten pierwszy odgrywał piłkę głową do bramkarza nie widząc, że ten wyszedł na przedpole. Do lecącej już do siatki futbolówki dopadł jeszcze Paweł Buzała i zdążył ją jeszcze dotknąć na linii bramkowej, więc to jemu zapisano gola. Goście jeszcze w pierwszej połowie mogli wyrównać. Piłkę do siatki skierował nawet Maciej Korzym, ale sędziowie uznali, że był na pozycji spalonej, choć wszyscy w obozie kielczan twierdzą, iż nie mieli racji. - Uważam, że nasz zespół jest dobrze przygotowany do rundy rewanżowej i spotkanie w Gdańsku to potwierdziło. W tym meczu interesowało nas tylko zwycięstwo, ale trudno je odnieść, kiedy gra się w osłabieniu. Przed pierwszym gwizdkiem uczulałem swoich zawodników, żeby nie dali się sprowokować i nie stracili w głupi sposób bramki. Te założenia bardzo szybko wzięły w łeb - mówił Ojrzyński. Poza tym Korona już od 15. minuty musiała grać w dziesiątkę. Wtedy do to drugą żółtą kartkę, w konsekwencji czerwoną, zobaczył Kamil Kuzera. Kapitan kielczan chwilę wcześniej powinien wyrównać, ale zmarnował bardzo dobrą sytuację, najpierw źle trafiając w piłkę, a potem jego strzał został zablokowany. - Do Kuzery zdecydowanie większe pretensje mam za czerwoną kartkę, a nie za zmarnowaną sytuację, bo to każdemu się może zdarzyć. Nad emocjami trzeba panować, aczkolwiek kapitanowi wolno trochę więcej. Z drugiej strony nadal nie wiemy, za co Kamil dostał pierwszą żółtą kartkę - stwierdził Ojrzyński. Kuzera pierwsze "żółtko" zobaczył za dyskusję z sędzią, o co miał wielkie pretensje do Huberta Siejewicza jeszcze po meczu. Jak pokazały kamery telewizji Canal + Kamil nie przebierał w słowach zwracając się do schodzącego do szatni arbitra. Większej części jego wypowiedzi nie da się zacytować, bo po prostu była niecenzuralna. - Przed pierwszym gwizdkiem mieliśmy świadomość, że czeka nas niezwykle trudne spotkanie. Cieszę się, że wreszcie nie oddaliśmy punktów rywalom. Taka sytuacja miała miejsce w poprzednim meczu z Pogonią, w którym straciliśmy dwa punkty na własne życzenie. Zresztą kielczanie, którzy w Gdańsku zagrali bardzo dobrze, w podobnym stylu również oddali u siebie dwa punkty Śląskowi Wrocław - powiedział z kolei Bogusław Kaczmarek, trener Lechii. - Nie będę ukrywał, że w tej konfrontacji interesowała nas tylko wygrana, a zdecydowanie mniej jej styl. Po tym spotkaniu wypada rozłożyć nad naszą grą zasłonę zapomnienia, bo zwycięzców się nie sądzi. Aczkolwiek nasz styl wciąż mnie zastanawia. Chciałbym jeszcze podkreślić, że dwie bramki w meczu z Koroną zdobyli wychowankowie Lechii, Marcin Pietrowski i Adam Duda. Zresztą przy trafieniu tego pierwszego asystę zanotował kolejny nasz młody zawodnik, Łukasz Kacprzycki, który dał bardzo dobrą zmianę - nie ukrywał popularny "Bobo". <a href="http://wyniki.interia.pl/rozgrywki-L-polska-ekstraklasa-2012-2013,cid,3">Zobacz wyniki, terminarz i tabelę T-Mobile Ekstraklasy</a>