"Mądry Polak po szkodzie" - wydawać by się mogło, że to powszechnie znane polskie przysłowie. ŁKS w ciągu czterech lat drugi raz gra w ekstraklasie. W 2020 roku spadł z niej z hukiem. I wszystko wskazuje na to, że tak samo stanie się teraz. Mało tego, jest jeszcze gorzej niż w sezonie 2019/2020. Wtedy po 21. kolejkach łódzki zespół miał 14 punktów, teraz zdobył zaledwie dziesięć i nie wygrał od sierpnia ubiegłego roku. Kibice ŁKS już wydali wyrok. Na trenera Piotra Stokowca nie zdążyli wywiesić transparentu, bo klub już dwa dni po przegranych derbach Łodzi zwolnił szkoleniowca. Znaleźli jednak winnego. To dyrektor sportowy odpowiedzialny za transfery piłkarzy. W dwóch okienkach zimowych do łódzkiego klubu trafiło niemal 20 zawodników, w większości zagranicznych. Ani jeden nie zawojował ekstraklasy. Fani zamanifestowali niechęć do dyrektora i w ruchliwym miejscu Łodzi pojawił się transparent "Janusz Dziedzic won z ŁKS". Nie zanosi się jednak, by władze uległy, bo dyrektor ma zostać w klubie. Kolejny transparent, tym razem niezbyt duży, ale za to symboliczny, pojawił się podczas meczu Widzewa z Górnikiem. "P. Stokowiec dziękujemy" - napisali fani łódzkiej drużyny. To była szpilka wbita ŁKS po derbach Łodzi. Ten szkoleniowiec kiedyś pracował w Widzewie jako asystent. Teraz nie zrobił właściwie nic, by wyciągnąć ŁKS z ostatniego miejsca w tabeli. Nie wygrał żadnego z dziewięciu spotkań w ekstraklasie i został zwolniony. Stokowiec wyrównał tym samym fatalny start w ŁKS Wojciecha Stawowego, który też przejął zespół po Kazimierzu Moskalu (wcześniej również pracował w Widzewie) w 2020 roku i nie wygrał żadnego z dziewięciu spotkań. Przełamanie nastąpiło dopiero w dziesiątym meczu. Dyrketor sportowy ŁKS i prezydent Kielc "Won" Innego rodzaju afera wybuchła w Koronie, w której stuprocentowym właścicielem klubu jest miasto Kielce. To w uproszczeniu oznacza, że zatrudniać i zwalniać zarząd, a także radę nadzorczą może prezydent Bogdan Wenta. W czwartek (22 lutego) odwołano Piotra Dulnika, długoletniego przewodniczącego Rady Nadzorczej klubu, a także prezesa Suzuki Motor Poland, głównego sponsora Korony. Lokalne media wieszczą, że kolejnym, który ma stracić stanowisko jest prezes Korony Łukasz Jabłoński. To bardzo nie spodobało się kibicom, a także spowodowało reakcję w klubie. Przed meczem z Legią Warszawa prezes, a także drużyna i fani podziękowali Dulnikowi za długą współpracę z Koroną i finansowanie klubu. Pojawiły się też transparenty "Prezesie Dulnik, dziękujemy! Kiece przepraszają za Wentę!", "Murem za prezesem Jabłońskim" i "Wenta won". I tym razem wydaje się, że to nie kibice będą górą, ale jednak właściciel klubu. W piątek piłkarze Górnika postanowili nie wyjść na trening i w ten sposób przekazać informacje, że klub ma wobec nich dwumiesięczne zaległości. Nie przeszkadzało im to wcześniej wygrać trzech meczów z rzędu i być najlepszą drużyną ostatnich dziesięciu kolejek. Za to kiedy wyszło na jaw, że klub nie wypłaca im kontraktów, nagle przegrali z Widzewem. Jan Urban, trener Górnika nie chciał komentować sytuacji. Na konferencji po meczu właściwie machnął tylko ręką na pytanie, czy zaległości miały wpływ na grę piłkarzy. "Nie miały, nie mały" - tylko powtórzył.