Mecz na stadionie im. Ernesta Pohla w Zabrzu, jak zwykle zgromadził komplet, prawie 23 tys. widzów. Grający o odzyskanie fotela lidera zabrzanie rozpoczęli w świetnym stylu i do przerwy, dzięki dwóm trafieniom Damiana Kądziora oraz jednego Igora Angulo (13 trafienie w sezonie), prowadzili już 3-1. Po zmianie stron, to Korona przeważała i nie tylko, że zdołała wyrównać, ale też mogła się pokusić o czwartego, zwycięskiego gola. To, że tak się nie stało, to duża zasługa Tomasza Loski. Bramkarz Górnika kilka razy ratował wczoraj skórę kolegom. Po ciekawym, emocjonującym i szybkim meczu, który skończył się wynikiem 3-3, piłkarze obu drużyn mieli mieszane uczucia.- Przyjechaliśmy do zespołu, który wszystkie mecze u siebie wygrywa. Chcieliśmy w Zabrzu zdobyć punkt czy punkty i to się udało. Nie ukrywam jednak, że pierwsza połowa nam nie wyszła. Górnik nie było dużo lepszy od nas, a po naszych błędach zdobywał bramki. W drugiej połowie, to już nasza inicjatywa. Nie wiem czy mogę powiedzieć, że przy 3-1 dla rywala mieliśmy mecz pod kontrolą, ale tak to wyglądało i kwestią czasu było, kiedy zdobędziemy bramkę kontaktową czy kolejne, a nawet na 4-3, ale spokojnie, wydaje mi się, że remis jest sprawiedliwym wynikiem - tłumaczy Interii doświadczony Bartosz Rymaniak.Co stało się w taki razie w I części pytamy doświadczonego ligowego zawodnika? - To były chwile nieporozumień, dekoncentracji w linii obrony. Uczulaliśmy się na to, żeby nie grać krótko od tyłu, bo Górnik potrafi to wykorzystać i szybko po przejęciu piłki stwarza sobie bramkowe okazje. Tak naprawdę napędzaliśmy ich własną bronią. Taki był efekt naszej gry. W przerwie fajnie zareagowaliśmy, w szatni padło kilka ostrych słów. Pokazaliśmy charakter w tym spotkaniu - podkreśla 27-letni piłkarz.Przed kolejnymi spotkaniami 13. kolejki Górnik jest pierwszy, z 23 punktami na koncie, a Korona szósta z dorobkiem 19 "oczek". Michał Zichlarz, Zabrze