Starcie z outsiderem z Trójmiasta miało być doskonałą szansą na przełamanie Zagłębie. Własny stadion, rywal z samego dołu tabeli, a do tego Piotr Stokowiec, który doskonale zna przecież Lechię. Prawda okazała się brutalna - lubinianie przegrali 0:3 i trudno mówić w tym wypadku o jakiejkolwiek niesprawiedliwości czy pechu. Byli zwyczajnie słabsi. Po porażce znaleźli się na 13. miejscu w tabeli. Ich przewaga nad strefą spadkową to już tylko pięć punktów. Piotr Stokowiec nie wytrzymał podczas konferencji prasowej Po ostatnim gwizdku Piotr Stokowiec zjawił się na konferencji prasowej. Szkoleniowiec Zagłębia postanowił odnieść się do kilku spraw, które najwyraźniej mocno w nim siedziały. Zaczął od coraz częstszych i coraz głośniejszych plotek o jego ewentualnym zwolnieniu. - Ja żyję w rzeczywistości ciężkiej pracy, nie w rzeczywistości medialnej. Dwa tygodnie temu na posiedzeniu Rady Nadzorczej pozytywnie oceniono pracę i wprowadzanie młodych zawodników. Przez tydzień przegraliśmy trzy mecze, ale ja zajmuję się pracą. Młodzi zawodnicy czytają o trenerze, może sobie z tym nie radzą. Ja tanio skóry nie sprzedaję i się nie poddaję. Nie miałem sygnałów o zastrzeżeniach do mojej pracy. Znam tę drużynę i mogę ją wyprowadzić z kryzysu - mówił 50-latek. Na tym nie skończył. Trener Stokowiec tłumaczył w dalszej części wywodu, że budowa drużyny trwa, a turbulencje w trakcie tego procesu są nieuniknione. - W drugiej połowie było sześciu młodzieżowców, którzy mieli ciągnąć grę, a tego nie robi się z dnia na dzień. Potrzeba czasu. Ja jestem w stanie pracować, ale dajcie mi to zrobić. Możemy zmieniać trenerów co pół roku, ale nic się nie zbuduje. Jakoś nikt nie powtórzył sukcesów, jakie tu odnosiłem. Dlatego jako ktoś, kto wiele dla Zagłębia zrobił, oczekuję przynajmniej należytego szacunku - grzmiał Stokowiec. Trener został dopytany o kwestię młodzieżowców. Dziennikarze chcieli wiedzieć, czy wystawianie w pierwszym składzie tak dużej liczby niedoświadczonych zawodników nie jest aktem desperacji. - Ja wystawiam tych, którzy są w najlepszej dyspozycji i nie ma znaczenia kto jest młody, stary, z Polski czy z zagranicy. Ja jestem pierwszym, który wystawia klatę, bo jestem częścią procesu sportowego. Nie wszystko się udaje, ale nie tylko trener odpowiada za transfery. Ja też w tym uczestniczę i wystawiam ich, bo kiedy umiejętności są podobne, postawię na Polaka. Dwa dni wcześniej pięciu młodzieżowców było do gry w pierwszym składzie. Chcemy, by liderzy grali zdecydowanie lepiej i ciągnęli ten wózek, a ja zaglądam na siebie. Nie wyobrażam sobie, aby ciężej pracować - odparł Stokowiec. Jakub Żelepień, Interia