- Cieszę się, że było nam dane zagrać przy takiej publiczności, na takim stadionie - powiedział Lenczyk po meczu. - Nie mam pretensji do tych, którzy zmarnowali rzuty karne. Nie tacy zawodnicy marnowali "jedenastki". Zwracałem chłopakom uwagę na to, że strzelanie karnych przy takiej atmosferze, to nie to samo co kopanie ich sobie na treningu - stwierdził szkoleniowiec Zagłębia. - Gdy ustalałem skład pierwszej "piątki" strzelających, to zdawałem pytanie, jak się czują, czy nie są zmęczeni, ale niektórzy sami się zgłaszali - dodał. Na pytanie o to, czy ewentualne zdobycie Pucharu Polski, byłoby zwieńczeniem 30-letniej kariery trenerskiej, Lenczyk odparł zawadiacko, czyli po swojemu: - Pomylił się pan, moja kariera trwa trochę więcej niż 30 lat. Wieńce zostawmy na pogrzeb - powiedział. Gdy dziennikarz zwrócił uwagę, że nie mówił nic o pogrzebie, trener "Miedziowych" błysnął w ten sposób: - Użył pan słowa "zwieńczył", wystarczy odjąć "z" i już ma pan wieniec. Mam nadzieję, że mnie jeszcze nie pogrzebaliście - pytał Lenczyk. - Moja drużyna udowodniła, że nie jest chłopcem do bicia, grała ja równy z równym. Stwarzała sytuacje. Gdyby wykorzystała choć jedną z nich, może dwie, inaczej mecz by się ten mecz ułożył. Zdaję sobie sprawę z tego, że trener Zawiszy może powiedzieć to samo - komentował Lenczyk. Ze Stadionu Narodowego Michał Białoński