W 38. minucie w polu karnym Jagiellonii przerzucić rywala próbował Arkadiusz Pyrka. Gdy futbolówka leciała już nad Bartłomiejem Wdowikiem, ten wystawił nogę, a mijający go Pyrka zahaczył o nią i upadł na murawę. Sędzia Tomasz Musiał nie zauważył przewinienia i gra była kontynuowana. W najbliższej przerwie w grze Bartosz Frankowski i Marcin Boniek, którzy pełnili funkcję arbitrów VAR, podjęli interwencję i wezwali sędziego z Krakowa do monitora. Po szybkiej analizie Tomasz Musiał podyktował rzut karny dla Piasta Gliwice, którego na bramkę na 2-0 zamienił Damian Kądzior. VAR pomaga Musiałowi Niestety całość analizy trwała dość długo, bo pomiędzy przewinieniem, a wykonaniem jedenastki minęły trzy i pół minuty. Był to karny z gatunku ewidentnych, a zatem dziwne jest to, że potrzeba było tyle czasu na zweryfikowanie tej sytuacji. Finalnie jednak najważniejsze jest to, że ostateczna decyzja była prawidłowa. Po przerwie w 48. minucie ponownie doszło do przewinienia w polu karnym, lecz i tym razem arbiter tego nie dostrzegł. Będący tyłem do bramki Michał Żyro chciał przyjąć podaną piłkę na klatkę piersiową, lecz w momencie gdy starał się ją opanować, został bezpardonowo pchnięty w plecy przez Miguelito. Sędzia Tomasz Musiał nie dostrzegł przewinienia, lecz na jego szczęście czujni byli VAR-owcy, którzy po kilku chwilach przywołali arbitra do monitora. Po obejrzeniu powtórek Musiał nie miał wątpliwości i wskazał na "wapno" dla Jagiellonii Białystok. Tym razem ponownie pomiędzy przewinieniem, a wykonaniem karnego minęły nieco ponad trzy minuty. "Jedenastkę" na kontaktową bramkę zamienił Fedor Cernych. Minutę po zdobyciu bramki na 2-2 Jagiellonia w 64. minucie ponownie trafiła do siatki, a stadion w Białymstoku wybuchnął z radości. Długo taki stan się nie utrzymywał, gdyż w niespełna minutę sędziowie VAR wyrysowali linię spalonego, po której widać, że Fedor Czernych, który zdobył bramkę, w momencie podania był na spalonym. W związku z tym arbiter Tomasz Musiał skorygował swoją decyzję i na tablicy wyników ponownie było 2-2. W 89. minucie z dalszej gry wykluczony został Błażej Augustyn, który otrzymał drugą żółtą kartkę w tym spotkaniu. W wyskoku i walce o piłkę, zawodnik Jagi uderzył łokciem swojego rywala w głowę, a decyzja arbitra mogła być tylko jedna. Pierwszą kartkę Augustyn otrzymał w 20. minucie. Jagiellonia - Piast. Szalona końcówka W związku z wszystkimi przerwami, jakiś mieliśmy w drugiej połowie, sędzia Tomasz Musiał doliczył aż 10 minut do regulaminowego czasu gry. Z jednej strony może to dziwić, ale musimy zliczyć wszystkie przerwy, jakie mieliśmy na analizę VAR, na przeprowadzenie zmian, kar indywidualnych i udzielanej pomocy medycznej. Gdy zsumujemy to wszystko, to doliczony czas naprawdę nie powinien dziwić. W 92. minucie Frantiszek Plach wybronił bardzo silny strzał na bramkę. Golkiper Piasta sparował piłkę przed siebie, a tam znalazł się niekryty przez nikogo Bartosz Bida, który z bliskiej odległości beż problemu dobił futbolówkę do siatki. Stadion w Białymstoku ponownie eksplodował, gdyż Jaga strzeliła bramkę na wagę remisu. Niestety dla nich nie trwało to zbyt długo, gdyż ponownie sędziowie VAR wyrysowali linię spalonego i gol został anulowany. Jak się okazało, Bida w momencie strzału był na pozycji spalonej. W 98. minucie Jagiellonia Białystok ponownie trafiła do siatki, doprowadzając do remisu 3-3. Tym razem z pewnością nie było spalonego, jednak bramka i tak budzi kontrowersje. Fedor Cernych będący z boku boiska wypuścił sobie piłkę do przodu, a następnie dośrodkował na głowę Bartosza Bidy, który zdobył bramkę. Niestety kontrowersją w tym wszystkim jest to, czy w momencie gdy Cenrych wrzucał piłkę, ta znajdowała się na boisku. Z dostępnych kamer widzimy, że futbolówka znajduje się za linią bramkową, jednak nie jesteśmy w stanie stwierdzić, czy futbolówka przekroczyła ją całym obwodem. Zgodnie z zasadami, aby piła wyszła za boisko, musi przekroczyć całym obwodem linię. Natomiast jeżeli futbolówka ma choć minimalny kontakt z linią to nadal znajduje się na polu gry. Niestety z dostępnych powtórek możemy jedynie zgadywać, czy piłka wyszła poza boisko. Dziwne, że nie było ustawionej kamery na linii bramkowej, która rozwiałaby wszelkie wątpliwości. Z pewnością mecz w Białymstoku mógł podobać się kibicom. Martwi trochę fakt, że a 4 razy VAR Musiał korygować błędy sędziów boiskowych, co teoretycznie powinno wpłynąć na ich oceny. Do tego niesmak pozostawia sytuacja z ostatnią bramka, po której pozostało gdybanie nad prawidłowością decyzji. Łukasz Rogowski