Co prawda w meczu z Ruchem gola nie strzelił, choć miał ku temu dwie dobre okazje, ale w polskiej ekstraklasie 38-letni Frankowski zdobył aż 168 goli. Lepszy od niego dorobek ma tylko dwóch zawodników: Ernest Pohl (186) i Lucjan Brychczy (182 gole). "Wszystko na to wskazuje, że był to mój ostatni mecz, choć trochę żal, że nie był zakończony strzeleniem bramki. Ale ważne, że była asysta (z podania Frankowskiego Hiszpan Quintana zdobył zwycięską bramkę - przyp. red), zwycięstwo i trochę radośniejsze wakacje dla nas i dla naszych kibiców" - powiedział kapitan Jagiellonii. To w Jagiellonii Frankowski debiutował w Ekstraklasie w 1992 roku, w tym klubie zdobywał mistrzostwo Polski juniorów. Największe sukcesy w kraju odniósł jednak w Wiśle Kraków. Za granicą występował m.in. w RC Strasbourg we Francji czy Chicago Fire w USA. Kontrakt z Jagiellonią podpisał po powrocie z gry w klubach zagranicznych, w grudniu 2008 roku. Z tą drużyną został królem strzelców Ekstraklasy (wcześniej trzy razy zrobił to w barwach Wisły Kraków), zdobył Puchar Polski i zagrał w europejskich pucharach. Pytany o najważniejsze momenty podczas pobytu w Białymstoku powiedział, że będzie pamiętał przede wszystkim fantastyczne oprawy meczów na stadionie, mistrzostwo jesieni w sezonie 2010/2011 i zdobycie Pucharu Polski. "To są momenty niezapomniane nie tylko dla mnie, ale jestem przekonany, dla kibiców na długie lata" - dodał. "Trochę odpocznę, a po wakacjach pomyślę, co w przyszłości robić" - odpowiedział na pytanie o dalsze plany życiowe. Dodał, że "nic mu nie wiadomo" jakoby miał zostać asystentem Franciszka Smudy w Wiśle Kraków, bo na razie takiej oferty nie dostał. "Skupiałem się na grze w piłkę dla Jagiellonii Białystok. I teraz, myślę, że po nieźle wykonanej pracy, przyjdzie pewna refleksja, co robić w przyszłości" - podkreślił Frankowski.