Kliknij, by przejść do zapisu relacji na żywo z meczu Jagiellonia Białystok - Miedź Legnica Zapis relacji na żywo na urządzenia mobilne z meczu Jagiellonia - Miedź Pierwszy półfinał Pucharu Polski skojarzył ze sobą drużyny, które do tego etapu dotarły bez straty choćby jednego gola. Jagiellonia przechodziła kolejne rundy eliminując po drodze Lechię Dzierżoniów, GKS Katowice, Arkę Gdynia i Odrę Opole. Legniczanie zaś w drodze do półfinału pokonali Sandecję Nowy Sącz, GKS Bełchatów, Śląska Wrocław oraz Puszczę Niepołomice. Pierwsza połowa nie wskazywała na to, by któryś z bramkarzy miał w końcu skapitulować, ale było to nie tyle zasługą ich dobrej postawy, co niemocą w poczynaniach ofensywnych obu ekip. W pierwszych 45 minutach kibice obejrzeli zaledwie jeden celny strzał. Jagiellonia miała w pierwszej połowie optyczną przewagę. Głównie dlatego, że Miedź cofnęła się do obrony i czekała na kontrataki. Najgroźniejszy przeprowadziła w 11. minucie, lecz Omar Santana w niezłej sytuacji nie trafił w bramkę Mariana Kelemena. Po pół godzinie sędzia musiał na chwilę przerwać grę z powodu odpalonych rac przez białostockich kibiców, którzy w ten sposób chcieli przywitać gości w swojej "bajce". Z kolei gospodarze przed przerwą najlepszą okazję do zdobycia bramki mieli, gdy na indywidualną akcję zdecydował się Martin Pospiszil. Czech urwał się rywalom i przedarł się w pole karne. Uderzył z ostrego kąta, lecz trafił jedynie w zewnętrzną część słupka. Jagiellonia odważniej zaatakowałą po przerwie, ale pierwsze uderzenia - próby z dystansu Arvydasa Novikovasa i Martina Pospiszila - bez problemu bronił Anton Kanibołocki. Ukraiński bramkarz nie miał jednak nic do powiedzenia po godzinie gry. Wówczas po rzucie wolnym piłkę głową najpierw zgrał Zoran Arsenić, a później Bartosz Kwiecień, by w końcu Taras Romanczuk uderzył futbolówkę wolejem i Miedź po raz pierwszy w tej edycji Pucharu Polski straciła gola! Po stracie bramki Miedź musiała przejść do ofensywy, a sygnał do ataku dał trening Dominik Nowak, który w miejsce obrońcy Tomislava Bożicia posłał napastnika Mateusza Szczepaniaka. Legniczanie wyrównali 12 minut przed końcem regulaminowego czasu gry, w najbardziej charakterystyczny dla nich sposób. Z rzutu wolnego z dalszej odległości znakomicie przymierzył Petteri Forsell i cudownym strzałem pokonał Kelemena! Wydawało się, że dogrywka jest nieunikniona, ale w doliczonym czasie gry Jagiellonia zdołała wywalczyć rzut rożny. Najwyżej w powietrze wyszedł Romanczuk i po raz drugi pokonał bramkarza rywali! Strzał głową kapitana Jagiellonii był poza zasięgiem bramkarza! Wojciech Górski Jagiellonia Białystok - Miedź Legnica 2-1 (0-0) Bramka: 1-0 Romanczuk (61.), 1-1 Forsell (78.), 2-1 Romanczuk (90+2.). Żółta kartka: Jagiellonia - Taras Romanczuk. Miedź - Henrik Ojamaa, Tomislav Bozic, Kornel Osyra, Borja Fernandez. Sędzia: Paweł Gil (Lublin). Widzów: 18 115. Puchar Polski: wyniki, drabinka, terminarz, strzelcy Po meczu półfinałowym powiedzieli: Dominik Nowak (trener Miedzi Legnica): "Jeden mecz decydował, kto będzie grał w finale Pucharu Polski, więc gratuluję zespołowi z Białegostoku. U nas na pewno są duże emocje, liczyliśmy tutaj na więcej, mimo że graliśmy na wyjeździe i liczyliśmy na to, że uda nam się znaleźć na Stadionie Narodowym i spełnić marzenia wielu tych chłopaków, bo wielu przecież do tej pory nie grało o żadne trofeum. Nie udało się, trudno. Była to nie tylko przygoda, ale i doświadczenie sportowe. Teraz już musimy koncentrować się na lidze i walce o utrzymanie się w ekstraklasie". Ireneusz Mamrot (trener Jagiellonii Białystok): "Na pewno jesteśmy bardzo szczęśliwi, bo od pierwszego meczu mówiłem, że naszym celem jest finał Pucharu Polski. Oczywiście nie pojedziemy tam na wycieczkę, będziemy chcieli zagrać o zwycięstwo. Wiemy, jakie znaczenie ma Puchar Polski dla kibiców w Białymstoku ale też dla nas samych, nie każdemu jest dane zagrać albo poprowadzić zespół na +narodowym+. Przyszło bardzo dużo kibiców, cieszę się, że ich nie zawiedliśmy. - W pierwszej połowie ustawienie w ofensywie wymagało korekty, bo nie stwarzaliśmy sytuacji. Od początku drugiej graliśmy uważniej. Moim zdaniem, był to bardzo dobry mecz mego zespołu i zabrakło tylko bramki na 2:0. Wiedzieliśmy jakim zawodnikiem jest Forsell, miał trzy rzuty wolne, a w jego przypadku to jest prawie jak rzut karny i to potwierdził. Na szczęście zespół pokazał determinację i grę do końca i wbrew opinii wielu ludzi, którzy twierdzili, że drużyna jest nieprzygotowana, to wydaje mi się, że grając kolejny mecz co trzy dni, dzisiaj pod tym względem wyglądaliśmy najlepiej. Do meczu finałowego nie chciałbym wybierać przeciwnika".