Poznaniacy mogą czuć niedosyt, choć ich passa spotkań bez porażki powiększyła się do siedmiu. Przez ponad godzinę grali bowiem w przewadze, mieli już nawet prowadzenie, a jednak swojej okazji nie wykorzystali. Jagiellonia - Warta. Czerwona kartka - jedyna "atrakcja" przed przerwą W 24. minucie obrońca Jagiellonii Bogdan Tiru chciał skopiować wyczyn Janusza Gola z Górnika Łęczna i też zdobyć piękną bramkę przewrotką. Idealnie się złożył do strzału, ale też trafił prosto w głowę pomocnika Warty Michała Kopczyńskiego, który pierwszy dopadł do futbolówki. Gracz z Poznania spadł na murawę, wydawało się, że jest nieprzytomny. Sędzia od razu wezwał pomoc medyczną, a Tiru dość szybko obejrzał czerwoną kartkę. Jego kopnięcie było przypadkowe, decyzja arbitra Damiana Kosa jednak absolutnie słuszna. Kopczyński też już na boisko nie wrócił - został zastąpiony przez Miłosza Szczepańskiego. Gdyby nie to wydarzenie, na pewno mające wpływ na całe spotkanie, nie byłoby co o nim pisać. Przynajmniej przed przerwą, gdy określenie "piłkarskie szachy" jest dość dyplomatyczne. Oba zespoły grały chaotycznie, jakby nie myślały o ofensywie, a jedynie o blokowaniu swoich atutów. Nawet grając w przewadze Warta nie potrafiła narzucić swojego stylu gry - była bezradna w ataku pozycyjnym. Jagiellonia się broniła, ale nie jakoś desperacko, choć musiała zmienić ustawienie na 4-4-1. Niewiele do powiedzenia miał debiutujący w jej barwach Filip Piszczek i został w przerwie zmieniony. Jedyne dwie sytuacje w tej części gry to dobra okazja Jaysona Papeau z 42. minuty, gdy dostał piłkę od Szczepańskiego i z 14 metrów strzelił kilka metrów nad poprzeczką. I dwie minuty później pośredni rzut wolny dla Jagiellonii na 18 metrze, po błędzie Dawida Szymonowicza. Piłkę kopnął w kierunku bramki Taras Romanczuk, ale efekt był podobny jak przy uderzeniu Papeau. Były to dwa z czterech strzałów obu zespołów w tej części meczu - żaden zresztą nie był celny. Jagiellonia - Warta. Dwa gole tuż po sobie Wydawało się, że Warta po przerwie ruszy do ataku. Miałą wielką szansę na zwycięstwo, a trzy punkty pozwoliłyby jej znacznie oddalić się od strefy spadkowej. Nic z tego - poznaniacy w ataku pozycyjnym dalej grali nieporadnie. Po kwadransie trener Warty Dawid Szulczek dokonał dwóch zmian - na boisku pojawili się Niilo Mäenpää i Frank Castañeda. I to właśnie oni byli współtwórcami gola na 1-0 dla gości już dwie minuty później. Fin przeprowadził piłkę przez dobre 30 metrów, później strzał w słupek oddał Szczepański, który zwodem położył na ziemi Michała Pazdana. A Castañeda wyskoczył zza obrony i wbił futbolówkę do pustej bramki. Gdyby Warta utrzymała taki wynik przez kilka minut, pewnie grałoby się jej łatwiej. Jagiellonia, wciąż w dziesiątkę, musiałaby ryzykować. Tyle że gospodarze niemal natychmiast wyrównali - Karol Struski wygrał przebitkę z Szymonowiczem, odegrał piłkę do Tomaša Přikryla, a ten strzałem z 16 metrów pokonał źle ustawionego Adriana Lisa. Było więc 1-1 i Jagiellonia wróciła do swojej gry. A tą była uważna defensywa z dużą ilością biegania, pozbawianie Warty możliwości rozgrywania piłki na 30-35 metrze od bramki. Jeden jedyny błąd mógł dać gościom wygraną - w 83. minucie Miguel Luis zagrał na wolne pole do Castanedy, a Kolumbijczyk - będąc sam na sam ze Zlatanem Alomeroviciem - nie trafił w bramkę. I skończyło się na remisie, co oznacza, że Warta od końca listopada jest niepokonana, a Jagiellonia od tego czasu wciąż czeka na domowe zwycięstwo. Jagiellonia Białystok - Warta Poznań 1-1 (0-0) Bramki: 0-1 Frank Castaneda 63., 1-1 Tomaš Přikryl 65. Jagiellonia: Alomerović Ż - Matysik, Pazdan, Tiru Cz - Prikryl (87. Tabiś), Struski Ż (78. Wdowik), Romanczuk, Nastić - Cernych (87. Trubeha), Mystkowski (67. Pospišil), Piszczek (46. Olszewski). Warta: Lis - Grzesik Ż, Ivanov, Szymonowicz, Trałka, Matuszewski (84. Szmyt) - Luis (84. Courtney-Perkins), Kupczak Ż (61. Castañeda), Kopczyński Ż (27. Szczepański), Papeau (61. Mäenpää) - Zrelak. Sędzia: Damian Kos (Gdańsk) Widzów 5179.