Kto poświęcił część sobotniego popołudnia, na oglądanie starcia Jagiellonii Białystok z Cracovią, ten zapewne tego nie żałował. Mecz rozpoczął się po myśli ekipy z Krakowa, która objęła prowadzenie już w 3. minucie. Benjamin Kallman otrzymał wówczas piłkę po... wrzucie z autu, wpadł w pole karne, gdzie z łatwością nawinął jednego z obrońców, a następnie płaskim strzałem pokonał bramkarza. Mistrz Polski szybko otrząsnął się po lekkim falstarcie i odpowiedział dwoma bramkami. Najpierw - w 12. minucie - do wyrównania doprowadził Lamine Diaby-Fadiga, uderzając z trudnej pozycji po dograniu Tarasa Romanczuka, a w 26. minucie prowadzenie gospodarzom zapewnił Jarosław Kubicki. 29-latek wykończył z bliskiej odległości genialną akcję zespołową Jagiellonii. Gdy piłka krążyła między jej piłkarzami, zawodnicy Cracovii mogli poczuć się jak na karuzeli, patrząc tylko, jak ta przelatuje przed ich oczami. Nie był to jednak koniec emocji w pierwszej odsłonie meczu. W 30. minucie znów mieliśmy remis, do którego doprowadził Jakub Jugas. Czeski obrońca "Pasów" wykorzystał zamieszanie w polu karnym, skutecznie dobijając nieudane próby swoich kolegów. W ostatnim kwadransie przed przerwą przyjezdni mogli wyjść na prowadzenie, gdyby nie nieskuteczność i złe decyzje w ostatnich fazach poszczególnych akcji. Hiszpanie już wiedzą. Flick podjął decyzję ws. Lewandowskiego przed startem sezonu Ekstraklasa. Cracovia pokonała Jagiellonię w Białymstoku Początek drugiej połowy również był piorunujący. I znów należał do Cracovii, która strzeliła kolejnego gola po stałym fragmencie gry - ponownie po wrzucie z autu. Mick van Buren strącił piłkę do Benjamina Kallmana, a ten skompletował dublet. Piłkę trącił jeszcze po jego strzale Adrian Dieguez Grande, co dodatkowo zdezorientowało bramkarza. Cracovia znalazła się więc w dość komfortowej sytuacji. Wraz z biegiem minut Jagiellonia coraz usilniej starała się zmienić ten stan rzeczy, spychając zespół "Pasów" do defensywy. Goście nawet gdy już odzyskali piłkę, nie byli w stanie dłużej się przy niej utrzymać. Sporo zmieniło wprowadzenie do gry z ławki Jesusa Imaza, który wkroczył do gry w 56. minucie. Sam próbował strzelić gola na 3:3, a także asystować swoim partnerom. Tak jak w 75. minucie, gdy to właśnie po jego zagraniu minimalnie chybił Afimico Pululu. Jagiellonia mimo starań nie zdołała jednak choćby doprowadzić do wyrównania. Co więcej, sama jeszcze w ostatniej akcji meczu straciła bramkę po strzale Mateusza Bochnaka. Wygrana Cracovii 4:2 oznacza, że to "Pasy" na ten moment są nowym liderem tabeli w Ekstraklasie.