Jagiellonia Białystok do sobotniego meczu z Radomiakiem Radom przystąpiła jako lider Ekstraklasy - zespół z Podlasia w 24 meczach zgromadził 45 punktów, czyli tyle samo, co drugi Śląsk Wrocław. Ich rywale z kolei mieli na swoim koncie 17 "oczek" i plasowali się w środku tabeli. Mało brakowało, a Jagiellonia już w 5. minucie objęłaby prowadzenie. Z lewego skrzydła w pole karne dośrodkowywał Kristoffer Hansen, tam do piłki dopadł Jesus Imaz i celną główką umieścił futbolówkę w siatce. Po weryfikacji VAR jednak trafienia nie uznano, ponieważ Hiszpan znajdował się na pozycji spalonej. Jagiellonia Białystok naciskała Radomiaka Radom. I dopięła swego Podopieczni Adriana Siemieńca dopięli swego niespełna 10 minut później. Taras Romanczuk, który znalazł się na liście powołanych do reprezentacji Polski na barażowy mecz z Estonią, posłał piłkę z prawego skrzydła w szesnastkę. Tam główkował Mateusz Skrzypczak i chociaż początkowo wydawało się, że Gabriel Kobylak w porę interweniował, odbijając piłkę, to okazało się, że interweniował już za linią bramkową. Tym samym Jagiellonia objęła prowadzenie i była bliska podwyższenia go w 26. minucie. Nene otrzymał podanie od Afimico Pululu, wbiegł w pole karne i posłał piłkę przy lewym słupku, jednak okazało się, że był na spalonym, przez co gola nie uznano. Wynik 1:0 dla lidera Ekstraklasy utrzymał się do przerwy. Jagiellonia Białystok podwyższyła prowadzenie. I wygrała mecz Po zmianie stron Jagiellonia próbowała przejąć inicjatywę na boisku i szukała okazji do podwyższenia prowadzenia, jednak długo nie przynosiło to efektu. Groźną akcję stworzyli z kolei goście, którzy w 65. minucie byli blisko wyrównania. Z kilkunastu metrów uderzył Rafał Wolski, piłka po drodze odbiła się od jednego z zawodników, ale dobrą interwencją popisał się Zlatan Alomerovic. Bramkarz lidera Ekstraklasy ponownie zachował czujność w 69. minucie - po zamieszaniu w szesnatce mało brakowało, a piłka wpadłaby do siatki, jednak Alomerovic ofiarnie interweniował i był faulowany, przez co goście nadal prowadzili. A kilka minut później prowadzenie podwyższyli - fatalnie piłkę wybijał Kobylak, główkował Nene, piłka trafiła do Kaana Caliskanera, a ten świetnym strzałem podwyższył wynik na 2:0. Blisko wpisania się na listę strzelców w 87. minucie był Imaz, jednak jego trafienia nie uznano, ponieważ sędziowie dopatrzyli się, że wcześniej jeden z zawodników Jagiellonii zagrał piłkę ręką. Do końca spotkania wynik 2:0 dla gości nie uległ zmianie - zespół z Podlasia zgarnął trzy punkty i tym samym rzucił wyzwanie rywalom goniącym go w Ekstraklasie.