Piłkarzom Jagiellonii Białystok konfrontacja z norweskim rywalem nie kojarzyła się dobrze. W III rundzie kwalifikacji Ligi Mistrzów musieli uznać wyższość Bodo/Glimt. Przegrali oba spotkania - 0:1 i 1:4. Teraz przyszedł odpowiedni moment na zatarcie złych wspomnień. W stolicy Podlasia pojawiła się ekipa Molde FK. I stanęła naprzeciw zespołu, który z 10 ostatnich potyczek wygrał dziewięć. Popis Legii w europejski wieczór. Jedyna taka drużyna, wybitne osiągnięcie Koncert mistrza Polski w Lidze Konferencji. Goście z Norwegii rozmontowani "Jaga" przystępowała do tego spotkania z kompletem punktów, a także ze świadomością, że kolejny triumf może zapewnić awans do kolejnej fazy zmagań. Skoro potrafiła ograć w gościnie FC Kopenhaga (2:1), domowa wygrana z niżej notowanym rywalem wydawała się scenariuszem co najmniej prawdopodobnym. Podobnego zdania byli wybrańcy Adriana Siemieńca. Prowadzenie objęli już w szóstej minucie. Po strzale głową Jarosława Kubickiego piłka trafiła w poprzeczkę, a po chwili była już pod nogami Afimico Pululu - ten miał czas, by ją opanować i uderzył z kilku metrów nie do obrony. To czwarty gol angolskiego snajpera w bieżącej edycji Ligi Konferencji. Trafiał do siatki rywala w każdej z trzech dotychczasowych potyczek. Bez jego bramek białostoczanie plasowaliby się na głębokich nizinach tabeli. Do przerwy wynik nie uległ zmianie. Goście postawili na wysoki pressing i sprawiali mistrzom Polski sporo problemów. Ci bronili się jednak skutecznie, rozbijając ataki przeciwnika najczęściej jeszcze przed "szesnastką". Po zmianie stron "Jaga" potrzebowała tylko kwadrans, by podwyższyć prowadzenie. Po zagraniu Jesusa Imaza w sytuacji sam na sam z Albertem Posiadałą znalazł się Kristoffer Hansen. Nie kombinował, uderzył z linii pola karnego i było 2:0. Ten sam zawodnik ustalił wynik spotkania w 75. minucie. Ponownie otrzymał podanie od Imaza (jego gol chwilę wcześniej anulowano z powodu ofsajdu) i przytomnym uderzeniem sprzed pola bramkowego pokonał polskiego golkipera Molde po raz drugi. Nikt z blisko 12,5 tysiąca widzów nie mógł żałować, że w bardzo chłodny wieczór wybrał się na stadion. Jagiellonia udowodniła, że w międzynarodowym towarzystwie nie czuje się ubogim krewnym. I zamierza to potwierdzić 28 listopada w wyjazdowej konfrontacji ze słoweńskim NK Celje.