Cel Probierza jest prosty - w końcu zacząć wygrywać i wyciągnąć drużynę z dna tabeli. Po problemach organizacyjnych, kontuzjach i słabej grze, Cracovia zakopała się na ostatnim miejscu, choć założenia przedsezonowe były zupełnie inne. Zgodnie z planem gra za to Jagiellonia. W Białymstoku nikt w ciemno nie zakłada zdobycia mistrzostwa Polski, ale drużyna ma znajdować się w czołówce. Tak jak teraz, gdy zajmuje czwarte miejsce i ma cztery punkty straty do lidera Lechii Gdańsk. Zaufanie właściciela i kibiców - Czeka nas bardzo trudne spotkanie, bo nie ma co ukrywać, że Jagiellonia jest groźna. Bardzo dobrze znam większość jej zawodników i na pewno miło będzie tam zagościć. I oby było lepiej niż poprzednim razem, gdy przegraliśmy - podkreśla Probierz. Szkoleniowiec w Białymstoku spędził łącznie sześć i pół roku. Z Jagiellonią zdobył m.in. wicemistrzostwo oraz Puchar Polski, a teraz długofalowy plan, z podobnym efektem, miał wdrożyć w Cracovii. Pierwszy sezon nie przyniósł jednak oczekiwanych efektów (mimo bardzo dobrej wiosny drużyna grała w grupie spadkowej), a drugi zaczął się fatalnie, bo w siedmiu meczach krakowianie zdobyli tylko trzy punkty. - Dlaczego w Białymstoku poszło mi tak dobrze? Bo byłem tam sześć i pół roku, a wiele zależy właśnie od długości pracy i piłkarzy, których się sprowadzi. Eliminowaliśmy zawodników średnich i dobieraliśmy dobrych. Jak ściągaliśmy Frankowskiego, to mówiono, że nie nadaje się do grania, a dziś to reprezentant Polski. Podobnie było np. z Góralskim czy Szymańskim - zaznacza Probierz i dodaje: - Zaufanie właściciela i kibiców jest bardzo ważne, bo w Białymstoku też miałem trudne momenty, ale je przetrwaliśmy i dziś Jagiellonia jest zespołem stworzonym na lata. Oby takich klubów w Polsce było jak najwięcej - mówi szkoleniowiec. Probierza w Jagiellonii zastąpił Ireneusz Mamrot i na pewno nie była to zamiana na gorsze. Choć kibice obawiali się sprowadzenia szkoleniowca bez doświadczenia w Ekstraklasie, to jednak zatrudnienie byłego trener Chrobrego Głogów opłaciło się już w pierwszym sezonie, bo "Jaga" po raz drugi zdobyła srebrny medal mistrzostw Polski. To nie Niemcy czy Hiszpania Gdyby nie fakt powrotu Probierza do Białegostoku, to spotkanie nie budziłoby specjalnych emocji. W końcu drużyny w tabeli dzieli aż 12 miejsc, do tego na wyjazdach "Pasy" zdobyły jeden na dwanaście możliwych punktów. O takim stawianiu sprawy trener Mamrot nie chce jednak słyszeć. - To nie jest liga hiszpańska, w której Real i Barcelona wszystko wygrywają, czy też Bundesliga, w której zawsze zwycięża Bayern. Poziom naszej ligi jest bardzo wyrównany. Pomiędzy poszczególnymi zespołami są tak małe różnice, że miejsca w tabeli przed kolejnymi meczami nie mają żadnego znaczenia. Pracuję w Ekstraklasie przez rok i nie przypominam sobie meczu, który zostałby przez nas wygrany łatwo. Każdy pojedynek jest bardzo trudny i w każdym trzeba się nabiegać, aby wyszarpać zwycięstwo - mówił Mamrot na konferencji prasowej. Jagiellonia ma problem, ponieważ z Cracovią nie będzie mógł zagrać kontuzjowany Taras Romanczuk, a na urazy narzeka też kilku innych zawodników. Pod tym względem sytuacja Cracovii jest lepsza i przy Kałuży liczą, że limit pecha został już wyczerpany z początkiem sezonu. Dodatkowo przerwa na reprezentację przypadła w idealnym dla Cracovii momencie, ponieważ trener Probierz dostał blisko dwa tygodnie na wkomponowanie do składu pozyskanych w ostatniej chwili Janusza Gola i Airama Cabrery. Dlatego w Cracovii mają nadzieję, że mecz w Białymstoku będzie nowym otwarciem. Wiedzą o tym także w Białymstoku. - Dlatego zupełnie nie patrzymy na aktualne statystyki Cracovii. Czasami poprzez jedno zwycięstwo zespół odbija się od dna i zaczyna marsz do góry. Być może tak też będzie w przypadku Cracovii, byle tylko nie już po meczu w Białymstoku - zaznacza Mamrot. Piotr Jawor